Encyklopedia Rocka

Komórkowcy

Nie, nie będzie o tym, że na koncertach podczas ballad nie ma w powietrzu setek rąk z płonącymi zapalniczkami, tylko świecące ekrany komórek, pardon, smartfonów. I marudzenia jak to kiedyś bywało fajnie, jak to psuje klimat i w ogóle. Chociaż, jakby się przyjrzeć... Ale do rzeczy! Mam znajomego, maniakalnego fana **Black Sabbath**. Jako, że jednak na świat przyszedł w latach 80., cała zabawa go ominęła, kiedy na dobre zaczął ich słuchać, Panowie byli już po 50, nie udało im się nagrać planowanej płyty, a po trasie każdy rozszedł się w swoją stronę. Nic to jednak. Gość potrafi z pamięci wyrecytować nie tylko wszystkie teksty, ale i setlisty. Dajmy na to mówisz mu - 19 lutego 1973 - a on po chwili namysłu odpowiada "Bolonia", po czym recytuje set. Próbujesz go zagiąć pytając o 7 listopada 1970 roku, a on "ale wtedy koncert anulowali". Serio. I teraz wyobraźcie sobie, że jest rok 2005 i, że idziecie do tego gościa, mówiąc mu, że 29 czerwca w Pradze zagrają Sabbath'ci. W oryginalnym składzie! Widzicie to? Ok, przenosimy się zatem do Pragi. Chłopak wziął ze sobą porządny sprzęt fotograficzny, który umiejętnie przemycił na teren koncertu w... darujmy sobie, nie ma to aż takiego dla sprawy znaczenia. Wtedy jeszcze komórki z aparatami nie były aż tak powszechne, a i te aparaty niespecjalnie dawały radę. W Polsce przemycenie takiego sprzętu na koncert to był wyczyn, panowie w Pradze nawet niespecjalnie do plecaków zaglądali. Chłonąłem każdą minutę tego koncertu. Sabbath w oryginalnym składzie na scenie i w wybornej formie. Przecierałem ze zdumienia oczy co chwila. Koncert był niesamowity. Ale gdzieś tam co jakiś czas zerkałem na naszego bohatera. A ten pod samą sceną z aparatem raz po raz cykał kolejne zdjęcia. Właściwie jego wzrok cały czas skierowany był w obiektyw. Pytam go potem jak się udał koncert, a ten skonstatował, że w sumie nie wie, bo robił zdjęcia... I ja mu mówię, że //Into the Void// wypadło genialnie, a ten nawet nie kojarzył, że to zagrali! I owszem, foty wyszły znakomicie, doskonałe zbliżenia, rewelacyjna jakość. Jest niezła pamiątka. Na początku mocno go te zdjęcia rajcowały. W końcu po jakimś tygodniu, przyznał w rozmowie, że spieprzył okazję życia... Minęło osiem lat, Sabbath'ci wracają do Pragi, nasz znajomy oczywiście jedzie, ale tym razem za perkusją zasiądzie Tommy Clufetos... A wszystko to tak naprawdę gwoli tego, że... zastanawiają mnie Ci współcześni widzowie. Stoi taki twardo jak kamień i trzyma w powietrzu telefon. Nie, nie prowadzi właśnie transmisji dźwięku do znajomego nieszczęśnika, który nie mógł przyjechać. On po prostu to nagrywa. Nie, nie jeden utwór. Cały koncert. Tak jak cała masa mu podobnych wkoło. Potem wszyscy wrzucą to na YouTube. I zyskają te siedem wyświetleń każdy. Dziennikarze obywatelscy, bootlegowcy, hahaha. Świetnie się bawiliście na tym koncercie? Swoją drogą jakże pięknego psikusa sprawiła technika tym wszystkim zakazom wnoszenia aparatów o wysokiej rozdzielczości, sprzętu nagrywającego, blablabla. Ale nie dajcie się zwariować!