Wydawałoby się, że prawa fizyki są nieubłagane i czas może iść tylko do przodu. W przypadku **Europe** jest jednak wręcz odwrotnie. Dopiero co album //**Bag of Bones**// zaskoczył mnie vintage'owym charakterem i niespodziewanymi wycieczkami w stronę bluesa, a już jest nowe wydawnictwo //**War of Kings**//, które przenosi słuchacza wprost w lata 70. I fajnie, że nie tylko panowie z **Europe**, ale także fani mogą odbyć w tym przypadku całkiem miłą podróż wehikułem czasu. Nie za bardzo to brzmi jak **Europe**, raczej mamy tu jednoznaczne skojarzenia z twórczością **Deep Purple** czy **Rainbow**, ale nie tylko. Choćby pełne ekspresji //Praise You// to kawałek żywcem wydarty w lat 70., z czystymi, "szklanymi" partiami solowymi gitarzysty. No i właśnie, John Norum na tej płycie nie w ogóle nie daje po sobie poznać, że jest wybitnym gitarzystą heavy metalowym. Owszem, zdarzają się mocne riffy (//War of Kings//) ale w brzmieniu gitary nie ma heavymetalowego "mięcha", a raczej brud charakterystyczny dla ery **Led Zeppelin** i **Deep Purple**. Także Mic Michaeli dostosowuje się do tego stylu (//California 405//). Najbardziej "europowaty" pozostaje Joey Tempest ze względu na to, że jego barwa głosu jest bardzo charakterystyczna, ale i on na tym albumie czasami do złudzenia zaczyna przypominać Iana Gillana. No dobra, nie sztuka bawić się w **Deep Purple**, trzeba to umieć zrobić jeszcze w gracją. I myślę, że akurat **Europe** w tym repertuarze wypada nadzwyczaj przekonująco i autentycznie. Całej płyty słucha się bardzo przyjemnie, od pierwszego do ostatniego utworu. Najlepiej wypadają: nieco mroczny //War of Kings// i spokojny, majestatyczny //Second Day//, ale praktycznie każdy utwór można by wymienić jako warty polecenia. Także klimatyczna ballada //Angels (With Broken Wings)//, //Rainbow Bridge// zabarwiony orientalnie w stylu, nomen omen, **Rainbow**, czy radośnie pulsujący //Days of Rock'n'roll//. Po przesłuchaniu albumu nie pozostaje nic innego, tylko z zaciekawieniem oczekiwać, co Szwedzi zaserwują na kolejnym albumie. Póki można wrzucić jeszcze raz do odtwarzacza //**War of Kings**//, myślę, że szybko się nie znudzi.