Encyklopedia Rocka

6 / 10

Maciej Wilmiński

Nie będę ukrywał, że była to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier 2015 roku. Od przepięknego //**On An Island**// minęło już wszak dziewięć lat, i tak, liczyłem na równie urokliwy ciąg dalszy. I tak to jest, że lepiej nie słuchać singli, nie zapoznawać się nawet z częścią albumu przed jego premierą. Utwór tytułowy wyleczył mnie bowiem z nadziei na kierunek znany z poprzedniego krążka, kierując myśli raczej w kierunku //**About Face**//. Lekko taneczny sznyt (w rozumieniu bujanego //Another Brick In The Wall Part 2//), niezwykła przebojowość refrenu, ale i zwrotek - to doprawdy znakomity numer. I z jednej strony człowiek się cieszy, że Gilmour serwuje tak doskonałą muzykę, ale w głębi serca jednak marudzi, że miało być w innym klimacie... A w tymże utrzymany jest jeszcze jeden numer, już nie tak udany i chwytliwy, ale równie dobrze bujający, z równie tanecznie chodzącą gitarą, nomen omen, //Dance//. Ale może to i dobrze, że wyleczyłem się na dzień dobry. Bo wkładając krążek do odtwarzacza, człowiek rozkoszowałby się instrumentalnym, urokliwym //5 A.M.//, rozmarzył, odleciał w te jedyne w świecie gilmourowskie klimaty... I nagle... utwór tytułowy. No fajnie, ale zmienia się ten nastrój zbyt gwałtownie, zbyt mocno. Pysznie jest ten bażant przyrządzony, ale podawać go po fantastycznym deserze, to jednak jakieś faux paus. //**Rattle That Lock**// to już. jak łatwo wywnioskować z powyższego, płyta bardzo zróżnicowana muzycznie. Utwory instrumentalne mamy jeszcze dwa (//Beauty//, i stanowiący kontynuację //5 A.M.//, //...And Then//) - niezwykle urokliwe, ale jakoś nie zaznaczające się w pamięci mocniej. Może dlatego, że stoją w oderwaniu od otaczających je utworów? Największym zaskoczeniem jest chyba - niestety dość konwencjonalny - numer rodem z jazzowej knajpy, //The Girl In The Yellow Dress//, gdzie w głosie Gilmoura słychać mocno upływ czasu. Podobnie zresztą jak w równie nietypowym dla artysty //Faces Of Stone//, zaśpiewanym w nieco irytującej manierze starego dziadygi, choć akurat ten utwór przykuwa uwagę znakomitymi solówkami. Z kolei nudnawe //Dancing Right in Front Me// utrzymane jest w klimacie **The Beatles** z wyraźnie słyszalną **Pink Floydową** aurą. Najpiękniejszym momentem całości jest bez dwóch zdań //In Any Tongue// - mroczne, odpowiednio udramatyzowane, znakomicie zaśpiewane i bardzo wyraziste. No i ta oszałamiająca, rozdzierająca solówka... Mamy zatem do czynienia z płytą zaskakującą i eklektyczną. A czyż takie nie było chociażby udane, wspomniane już wcześniej //**About Face**//? //**Rattle That Lock**// jest jednak bardziej nierówne, a i rozstrzał stylistyczny wydaje się jednak zbyt duży. Jakby muzyk nie mógł się zdecydować, czy kontynuować ścieżkę obraną na //**On An Island**// czy poeksperymentować z różnymi stylami. A w efekcie - średnio to ze sobą współgra, album nie spina się jako całość, a zdaje się tworzyć luźny zbiór utworów. Co poniekąd jest prawdą, jeśli spojrzymy na zróżnicowanie i ilość muzyków współpracujących z Gilmourem przy poszczególnych utworach...
Data dodania: 06-10-2015 r.

9 / 10

Paweł Tkaczyk

Długie dziewięć lat **David Gilmour** kazał czekać swoim fanom na następcę rewelacyjnego //**On An Island**//, jednak w przypadku solowych projektów muzyków **Pink Floyd** jest to zupełnie normalne, bo tak Gilmour, jak i **Roger Waters** potrafili wydawać, mówiąc ogólnikowo, jeden album na dekadę. //**Rattle That Lock**//, bo taki tytuł nosi nowe wydawnictwo Gilmoura, nie było tak spektakularnie promowane jak wspomniane //**On An Island**//, nie ma tak świetnej "obsady", nie zmienia to jednak faktu, że warto było czekać? Postanowiłem sobie dać miesiąc na oswojenie się z tym materiałem, który przy pierwszym przesłuchaniu, w przeciwieństwie do wspomnianego //**On An Island**//, zupełnie mnie nie porwał. I zrobiłem słusznie, bowiem //**Rattle That Lock**// musi dojrzeć w głowie słuchacza, powoli odkrywając swoje atuty. Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w uszy jest to, że album próbuje zadowolić każdego. Znaleźć tu można echa **Pink Floyd**, jak i rzeczy w stylu każdego z poprzednich solowych albumów muzyka. Przyjrzyjmy się poszczególnym kompozycjom bliżej. Całość otwiera instrumenalne //5 A.M.//, przywołujące na myśl takie kompozycje jak //Castelorizon// z poprzedniej płyty czy //Cluster One// z //**The Division Bell**//. Z kolei numer tytułowy na pewno zaskakuje lekkim, przebojowym klimatem, w którym dostrzec można echa płyty //**About Face**// z lat 80. Dalej mamy kolejną zmianę nastroju. Smutny, posępny w swoim wyrazie utwór //Faces Of Stone// a zaraz po nim melancholijne //A Boat Lies Waiting//, które ma w sobie trochę debiutu, a trochę //**On An Island**//. Lekkie fortepianowe tło i spokojny, melancholijny śpiew chórków cudownie koją zmysły. //Dancing Right In Front Of Me// serwuje jednocześnie charakterystyczny dla muzyka spokój, ale zarazem mocne, charakterystyczne gitarowe motywy, niczym wyjęte z //**The Wall**//, by wpleść jeszcze gdzieś pomiędzy to wszystko bluesowo-jazzowe motywy rodem z amerykańskiej muzyki lat 50. //In Any Tongue// przeplata w sobie podobnie kombinacje - z jednej strony spokój, gdzieś chwilami zadziorna gitarowa gra i refren kojarzący się z //Out Of The Blue// z **About Face**. Z kolei //Beauty// ma idealny tytuł - to przepiękna, instrumentalna kompozycja, która budzi skojarzenia z rewelacyjnym //Marooned// z //**The Division Bell**// i brzmi po prostu jak kompozycja **Pink Floyd**. Po chwili kolejny zwrot. //The Girl In The Yellow Dress// brzmi jak jazzowy standard i przenosi nas w czasy Sinatry, czy tego, co Rod Stewart prezentował kilka lat temu na swoich albumach z amerykańskimi standardami. Przedostatnie //Today// to kolejna prawdziwa perła z cudownym refrenem. Całość zamyka instrumentalne //And Then...//, w którym to Gilmour, tak jak i na całym albumie, daje popis swojej przepięknej gry, do której przyzwyczaił fanów od początku swojego zaistnienia na muzycznej scenie. //**Rattle That Lock**// to album w każdej ze swych odsłon znakomity, na pewno każdy znajdzie na nim coś dla siebie. Jeden punkt w ocenie odejmuje dlatego, że całości brakuje jednak przysłowiowej iskry Bożej. Czegoś, co porywa od pierwszych minut, a nie wymaga dłuższego obcowania z materiałem.
Data dodania: 14-11-2015 r.

Rattle That Lock

David Gilmour

Data wydania: 2015

Wytwórnia: Sony Music

Typ: Album studyjny

Producent: David Gilmour, Phil Manzanera

Gatunki: