3 / 10
Maciej WilmiĹski
Nie oceniaj książki po okładce? W przypadku **//Battering Ram//** wyjątkowo żałosna, bylejaka okładka, przygotowana po linii najmniejszego oporu i możliwie najmniejszym kosztem, dobrze oddaje charakter płyty. Ot, minęły kolejne dwa lata, czas na kilka nowych utworów. Z taśmy zszedł więc nowy zestaw rutynowo przygotowanych kawałków na bazie tej samej sztancy. Dostajemy dziesięć numerów (plus jeden bonus), które prezentują sobą minimum przyzwoitości, a o których wkrótce nikt nie będzie pamiętał.
To dość zwarta propozycja. Jednoznacznie ostro i do przodu, niestety bez specjalnie ciekawych riffów i zapamiętywalnych melodii, za to schematycznie do bólu. Jedyny moment, gdzie zespół gra nieco inaczej, to //Kingdom Of the Cross//, gdzie słyszymy recytowanie sztampowych formułek na tle rzewnych klawiszowych plam na zmianę z pretensjonalną przyśpiewką. Ciężko wyróżnić jakikolwiek numer, doprawdy album jest wyjątkowo nudny, choć można gdzieniegdzie potupać nóżką, dajmy na to przy utworze tytułowym/.
Wciąż nieźle słucha się Biffa Byforda, niemniej jednak facet powinien pogodzić się z upływającym czasem i śpiewać jednak doświadczeniem, nie na siłę, bo efekt tego coraz słabszy (//The Devil's Footprint//, //Hard and Fast//). Co jednak gorsze, gitary tną niemiłosiernie sztampowo, nierzadko serwując zagrywki rodem z często supportujących **Saxon** gołowąsów z podwórkowych kapel. Niestety, panowie Quinn i Scarrat nie mają na tej płycie kompletnie nic do powiedzenia.
Niepotrzebny album.
Data dodania: 15-12-2015 r.