Encyklopedia Rocka

7 / 10

Maciej Wilmiński

Z wielkiej hardrockowej trójki, akcje **Deep Purple** stoją AD 2017 r zdecydowanie najniżej. Ich wartość najbardziej się zdewaluowała, znaczenie najbardziej zmalało, a i - odnoszę takie wrażenie - publiczność mocno się stopiła. Ot, to chyba efekt tego, że spowszednieli. Paradoksalnie też - tego, że są dostępni na co dzień, nie od wielkiego dzwona. Jako jedyni z "(nie) świętej trójcy" działają w XXI wieku bez żadnej przerwy, w tym samym składzie, niemalże nieustannie koncertują, a z wydania płyty nie robią telenoweli, zapełniając kolumny rockmetalowych pudelków. W efekcie doszło do tego, że nowa płyta grupy, //**inFinite**//, już dwudziesta w dyskografii (!), ozdobiona kapitalną okładką, przeszła praktycznie bez większego echa! Tytuł dwuznaczny (zwróćcie uwagę na pisownię), znaczące też, że grupa wyruszyła właśnie na "długą trasę pożegnalną". Czas mija nieubłaganie, 72 lata Gillana i Glovera! Ludzie, kto by się spodziewał, że w takim wieku można będzie grać hard rocka! Nawet Airey powoli się zbliża do siódmego krzyżyka, a najmłodszy Morse ma lat 63! Tak, sam łapię się na tym, że to już kolejna recenzja w ostatnim czasie, w której wypominam wiek muzykom, ale jakoś samo się to narzuca. Czuć nieubłaganie tykanie czasu, czuć, że kończy się pewna epoka. Jest rok 2017 naszej ery. Hard rock zżera swój własny ogon i powoli gaśnie. Cały? Nie! Są jeszcze obszary zamieszkałe przez nieugiętych weteranów, którzy wciąż stawiają opór czasowi. Oto **Deep Purple** wypuszcza singiel //Time for Bedlam//, singiel, jakiego nie mieli od lat. Porywający, pełen rockowego ognia, w szybkim tempie, klasyczny, ale przepełniony nowoczesnością. Wow! Tak porządnego hard rockowego ciosu nie wyprowadzili od lat! W ekstazie można wręcz wykrzyczeć, że to jedna z najlepszych rzeczy, jaka powstała z Morsem. I nie będzie w tym wcale jakieś wielkiej przesady... Nic dziwnego, że numer namieszał co nieco na listach przebojów, gdzie utwory Purpurowych nie gościły od dawna. A zdarzyły im się na tej nowej płycie jeszcze dwa równie znakomite kąski. //One Night in Vegas// zaczyna się i rozwija dość niepozornie, niewinnie. Tymczasem utwór zaskakuje, pokazując przede wszystkim jak nowoczesny, jak przepełniony energią może być w drugiej dekadzie XXI wieku duet klawisze - gitara (co za solówki)! Instrumentarium i klimat z czasów króla Ćwieczka, działa i porywa, i to jak! Panowie - Morse i Airey - ukłony aż do ziemi! I hit numer trzy - //The Surprising//. Takich znakomitych, powiedzmy żwawych ballad, **Purple** z Morsem już co nieco wyczarowali, praktycznie coś na każdej płycie, mam tu na myśli klimaty typu: //Sometimes I Feel Like Screaming//, //Fingers To The Bone//, //A Simple Song//. Tu jest mrocznie, westernowo, klimat jest czarowany cudownie poprzez gitarową frazę i wokalną interpretację Gillana. Ma ta historia swoją dramaturgię i wciąga słuchacza, mimo, że stosowane środki - typowe. Ale żeby nie było zbyt poważnie, Panowie serwują nam też soczystego hard rocka z dość dosadnym tekstem o walorach... wędkarskich kaloszy. Fragment? Proszę bardzo: //You can bury me up to my knees in shit/Or anything else... I don't mind a bit/You think I'm gonna drown but you're wrong/'Cos man I got my hip boots on.// Cóż, Purple zawsze słynęli z poczucia humoru i ciętych, jajcarskich tekstów, ale to chyba co niektórych fanów może oburzyć, jako ten jeden krok za daleko. Jak to, Ci największy robią we własne gniazdo? Parodiują swoje własne dokonania, wyśpiewując klasycznego hard rocka ze słowami prosto z płyt **Nocnego Kochanka**? Mnie osobiście dawno już nic tak nie rozśmieszyło! Może warto przywołać jeszcze in plus //Johnny's Band//, kojarzący mi się z radosnymi czasami //**Bananas**//. Aż chce się żwawym dziaduszkom piąteczkę przybić. Beztrosko, bez napinki, z wigorem, z jajem, prostym tekstem, miejscem na fajne solówki. Do tego przebojowo. I co najważniejsze - słychać radość z tej gry. Ogólnie cała płyta trzyma niezły poziom, choć oczywiście nie brakuje mielizn i słabszych momentów. Ciężko też jako wadę wskazać, że nowych utworów jest ledwie dziewięć (jako dziesiąty zespół dokooptował przeciętniacki i absolutnie zbędny cover //Roadhouse Blues// **The Doors**). Moim zdaniem - w sam raz, klasyczne hard rockowe 45 minut - takich płyt słucha się wszak najlepiej!
Data dodania: 18-07-2017 r.

Infinite

Deep Purple

Data wydania: 2017

Wytwórnia: earMusic

Typ: Album studyjny

Producent: Bob Ezrin

Gatunki: