Encyklopedia Rocka

10 / 10

Paweł Tkaczyk

Wydawać by się mogło, że ciężko będzie doścignąć poziom debiutanckiego albumu, a jednak się udało. **Second Life Syndrome** to dzieło jeszcze lepsze, jeszcze ciekawsze, jeszcze bardziej zagadkowe, a do tego... lepiej zagrane i lepiej wyprodukowane, a przede wszystkim budzące mniej skojarzeń z **Porcupine Tree**. Powiem wprost już na wstępie - jest to najlepszy album **Riverside**, który trudno im będzie w przyszłości przebić. Chyba najlepszą decyzją przed rozpoczęciem sesji nagraniowej, było odrzucenie kandydatury lidera **Porcupine Tree** na producenta albumu. Prawdopodobnie obawiano się tego, że Wilson jest jednym z tych muzyków i producentów, którzy odciskają na muzyce, nad którą pracują z innymi, olbrzymie piętno własnej osoby i własnego stylu. I bardzo dobrze się stało, bo najlepsza moim zdaniem progresywna polska grupa odcięła się nareszcie od tych skojarzeń, których było mnóstwo w przypadku **Out Of Myself**. **Second Life Syndrome** to album bardzo zróżnicowany stylistycznie. Strzałem w dziesiątkę było wstawienie na początek albumu kompozycji //After//, która dzięki swej hipnotyczno-transowej aranżacji budzi skojarzenia z //Disposition// grupy **Tool**. Przy pierwszym przesłuchaniu ten utwór zaskakuje, ale po chwili wszystko wraca do normy bo //Volte-Face// zawiera naprawdę mocne dźwięki i niekiedy bardzo połamany rytm. Kompozycja ta jest mocno zróżnicowana stylistycznie, a umieszczony w środku fragment iście hardrockowej gry unisono gitary oraz organów Hammonda budzi skojarzenia z **Deep Purple**! Po tych dwóch utworach już wiadomo, że płyta nie rozczaruje, a wręcz przeciwnie - zachwyci. Na albumie rozwinięto pomysł krótkich melancholijnych utworów znany z **Out Of Myself**. W tym wypadku mamy wydane na jedynym singlu promującym płytę //Conceiving You// oraz w drugiej połowie samego albumu //I Turned You Down//, budzące skojarzenia z //Losse Heart//. Gdy wydaje się, że już nic nas nie zaskoczy, w drugiej części //Reality Dream III// muzycy zamieniają się w **King Crimson**, grając w sposób, którego grupa Roberta Frippa z pewnością by się nie powstydziła. Ponad 15-minutowy utwór tytułowy, to tak jak //Volte-Face// czy //Dance With Shadows// mieszanka różnych stylów i rytmów. Podobnie jak to było w przypadku debiutu, album kończy dość melancholijna i smutna kompozycja //Befora//. Piękna dodaje jej jednak mocniejsze zakończenie. Druga płyta **Riverside** jest dziełem lepszym od debiutu. Słychać, że muzycy już wiedzą, czego chcą. Łączy się tutaj wiele stylów muzycznych, od wspominanego bardzo często **Porcupine Tree** po **King Crimson**. Mamy bardzo bogatą produkcję, nie ma żadnych "dziur", wszystko brzmi naprawdę mocarnie i przestrzennie. Muzyka jest szalenie żywa i nawet w spokojniejszych kompozycjach słychać mnóstwo energii. Słuchając **Second Life Syndrom** entuzjazm muzyków wprost wylewa się na nas, słychać że członkowie **Riverside** kochają to, co robią. Słychać również, że podjęcie się trudnego zadania przebicia **Out Of Myself** przyszło im zupełnie naturalnie, co jest świetnym sygnałem, pokazującym słuchaczowi jak ogromny potencjał drzemie w tych chłopakach i jak wiele jeszcze mogą zaprezentować muzycznemu światu w przyszłości.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Second Life Syndrome

Riverside

Data wydania: 2005

Wytwórnia: Mystic Production

Typ: Album studyjny

Producent: Mariusz Duda, Piotr Grudziński, Piotr Kozieradzki, Michał Łapaj, Robert Srzednicki, Magdalena Srzednicka

Gatunki: