Encyklopedia Rocka

7 / 10

Maciej Wilmiński

Dla wielu ludzi słuchających **Deep Purple** szokiem bywa informacja, iż debiutem płytowym zespołu nie jest wcale **In Rock**. **Shades of Deep Purple** jak i dwie następne płyty zespołu, to bowiem rzeczy kompletnie zapomniane lub lekceważone, słuchane chyba tylko przez najwierniejszych fanów. A szkoda, warto zapoznać się z nimi nie tylko z czystej ciekawości, jest tu sporo dobrej muzyki. Połowa utworów z debiutanckiej płyty **Deep Purple** to covery i to covery bardzo znanych "hiciorów". Jeśli ktoś zna historię zespołu - nie powinien być zdziwiony. Zaczynał on przecież zaczynał jako twór sztuczny, stworzony trochę na wzór współczesnych boysbandów. Ktoś miał wizję sukcesu w świecie muzyki, ktoś dał pieniądze - szybko zebrano muzyków i oczekiwano od nich jak największego sukcesu finansowego. Po co więc ryzykować z własnymi utworami, skoro można sięgnąć po sprawdzone i dzięki nim osiągnąć sukces... Cel udało się osiągnąć, chwycił ten najmniej znany (przynajmniej w Europie) numer - //Hush// z repertuaru Joe Southa. Zespół dodał do niego fajny wstęp z charakterystycznym wyciem wilka (swego czasu jingiel jednej z audycji radiowej trójki) i nadał całości jednoznacznie rockowy charakter. Efekt jest znakomity - to bardzo przebojowy i optymistyczny hard rock, nie dziwi więc fakt, że utwór ten do dzisiaj (jako jedyny z płyt z lat 60-tych) utrzymał się w setliście koncertowej zespołu. Pozostałe covery wypadają przeciętnie - //I'm So Glad// poza niezbyt ciekawym wstępem praktycznie nie odbiega od oryginału, //Help// wykonane jest dość sennie, podobnie jest z //Hey Joe//, w którym najciekawszy jest wstęp, gdzie po raz pierwszy w muzyce zespołu pojawiają się klasyczne wpływy (zespół wykorzystał fragment hiszpańskiego kompozytora Manueala DeFalli //The Miller Dance//). Z własnych kompozycji zespołu najlepiej wypadają te ostrzejsze, szczególnie zadziorny instrumentalny //And the Address// z fajnym motywem gitary ale i //Mandrake Root// z melodyjnym refrenem i świetną częścią instrumentalną (hipnotyzująca perkusja i trochę psychodeliczne klawisze). Te utwory pokazują, że już wówczas zespół miał spory potencjał i wiedział jak grać hard rocka. Mogą też podobać się dwa pozostałe utwory, utrzymane w klimacie rocka lat 60-tych, wyraźnie stylizowane na ówczesne hity - //Love Help Me// i //One More Rainy Day//. Koniecznie trzeba wspomnieć jeszcze o Rodzie Evansie. To nie jest zły wokalista, ale wyraźnie brakuje mu umiejętności i możliwości, słychać też, że bardziej pasuje do utworów utrzymanych w starym stylu, niż do rodzącego się wówczas hard rocka. Z pewnością wokalista taki jak Gillan mógłby wznieść zebrane te utwory na wyższy poziom, dodać im tego "czegoś". Wadą płytą jest też brzmienie, które niestety, zestarzało się, ale generalnie **Shades of Deep Purple** to rzecz jak najbardziej godna polecenia.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Shades Of Deep Purple

Deep Purple

Data wydania: 1968

Wytwórnia: EMI

Typ: Album studyjny

Producent: Derek Lawrence

Gatunki:

  • rock