Encyklopedia Rocka

8 / 10

Marcin Budyn

Po bardzo ciężkim albumie **Powerslave** i długiej i wyczerpującej trasie koncertowej "The World Slavery Tour", tak znakomicie uchwyconej na koncertowym albumie **Live After Death** Iron Maiden wrócili w 1986 z kolejnym studyjnym wydawnictwem **Somewhere In Time**. Płyta zaskakuje lekkością i melodyjnością, choć muzyka grana przez zespół Steve’a pozostaje szybka, dynamiczna i po prostu "maidenowa". Chyba nieprzypadkowo nastąpiło to w czasie, gdy klasyczny heavy metal w wykonaniu zespołów święcących triumfy w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych zaczął dążyć do większej chwytliwości, łagodnieć, przybierać bardziej nowoczesne "czyste" brzmienie. Trzeba przyznać, że Maiden podążyli za tą modą, nie tracąc przy tym jednak swojego charakterystycznego stylu. Można powiedzieć nawet: styl ten sam - brzmienie inne. Najlepszym utworem na płycie,a także dużym przebojem singlowym jest kompozycja Adriana Smitha //Wasted Years//. Ten fakt może trochę szokować, gdy porównamy ten utwór do poprzednich przebojów grupy. //Wasted Years// brzmi łagodnie, niemal balladowo i jest akurat tym utworem na płycie, który najbardziej odstaje od typowego grania Iron Maiden, niemniej jednak jest on niesamowicie przebojowy, radosny, ujmujący melodyką. Nie ukrywam, że dla mnie **Somewhere In Time**, to album przeciętny. Owszem, podziwiać można kunszt muzyków, utwory same w sobie są niezłe. Ale brakuje mi w nich tego ognia, który miały poprzednie albumy. Może to kwestia brzmienia – riffy nie są tak uwydatnione, słychać za to bardzo wyraźnie bas Steve'a który pędzi swobodnie przez całą płytę nie zakrywany już tak szczelnie gitarowym pancerzem, jak we wcześniejszych nagraniach. Co poza //Wasted Years//? Na pewno wieńczący album rozbudowany //Alexander The Great// oraz //Stranger In A Strange Land//, który nie ma może zbytniej chwytliwości, ale przykuwa uwagę klimatem i ciekawym riffem. Wyróżnić można też otwierający płytę, żwawy, melodyjny //Caught Somewhere In Time// oraz lubiany przez fanów dynamiczny //Heaven Can Wait//. Niezły jest też //Deja-Vu//, który jednak zalicza się do takich utworów, które jednym uchem wpadają, drugim wypadają. Nie przekonuje mnie natomiast zupełnie monotonny, dłużący się //Sea Of Madness//. Z kolei //Loneliness Of The Long Distance Runner// zaczyna się obiecująco, wręcz intryguje, ale traci wszelkie walory, kiedy dochodzi do refrenu (który sam w sobie nie jest zły, ale w kontekście reszty utworu nietrafiony i psuje całość).
Data dodania: 01-01-2012 r.

Somewhere In Time

Iron Maiden

Data wydania: 1986

Wytwórnia: EMI

Typ: Album studyjny

Producent: Martin Birch

Gatunki: