9 / 10
Maciej WilmiĹski
**Purpendicular** stanowi chyba największą niespodziankę w dyskografii **Deep Purple**. Kolejna reaktywacja "klasycznego składu" zakończyła się kolejnym rozstaniem w fatalnej atmosferze - tym razem odszedł Blackmore. I kiedy wszyscy szykowali zespołowi pożegnalne epitafia, ten nabrał wiatru w żagle i nagrał znakomity album.
Lepszy następca Blackmore'a nie mógł się trafić - Steve Morse okazał się nie tylko znakomitym muzykiem, ale przede wszystkim człowiekiem o odpowiednim charakterze. Jego przyjście przywróciło w grupie optymizm, odpowiednią chemię i wewnętrzną harmonię. **Deep Purple** znów stało się zespołem, a nie grupą rywalizujących indywidualistów, wróciła radość i chęć wspólnego grania. Do tego najwyraźniej zerwali wszelkie więzy i ograniczenia, odważniej eksploatując rejony dalekie od klasycznego hard rocka. Efekt? Utwory wręcz porażają płynącymi z nich energią i entuzjazmem, słychać, że zespół grając te numery doskonale się bawi.
**Purpendicular** to płyta niezwykle różnorodna stylistycznie, oczywiście poruszamy się po świecie rocka ale praktycznie każdy utwór zaskakuje. Chociażby znakomite //Soon Forgotten// z pokręconym riffem i nietypową linią wokalną czy bujające, trochę funkowe //Rosa's Cantina// z Gillanem grającym na harmonijce ustnej. Nie brak tu utworów ostrzejszych (//Vavoom: Ted The Mechanic//, //Somebody Stole My Guitar//) ale dominują rzeczy lżejszego kalibru, choć zagrane z rockowym pazurem.
Największy wpływ na muzykę tu zawartą wywarł niewątpliwie Morse - jest młodszy od Blackmore'a o ledwie sześć lat, ale od pierwszych dźwięków słychać, że to gość grający w zupełnie innym stylu i przede wszystkim bardziej nowocześnie. Płyta pełna jest jego znakomitych solówek - ale to przede wszystkim za melodie i riffy należą mu się brawa. Największe za przepiękny motyw w //Sometimes I Feel Like Screaming//, który ciągnie ten wspaniały utwór przez ponad siedem minut, a i tak chciałoby się go słuchać jeszcze i jeszcze. I jeszcze. Bez wątpliwości jeden z najwspanialszych gitarowych motywów w historii rocka. Równie ciekawie motyw mamy w przesiąkniętym celtyckim duchem //The Aviator//, a wyróżnić trzeba też świetny fragment instrumentalny w //Loosen My Strings//. Zresztą na całej płycie mamy mnóstwo znakomitych melodii (//A Touch Away// czy wolniejszy fragment //A Castle Full of Rascals//).
Właściwie ta płyta nie ma słabego punktu, słucha się jej od początku do końca z niesłabnącym zainteresowaniem i z wielką przyjemnością.
Data dodania: 01-01-2012 r.