7 / 10
Marcin Budyn
Mimo sukcesu artystycznego, jaki osiągnął **Seventh Son Of A Seventh Son**, na kolejnej płycie Maiden mieli wrócić do korzeni - grać surowego, agresywnego rocka. Zanim jednak nagrany został album, doszło do pierwszej od lat zmiany kadrowej w zespole: odszedł Adrian Smith, który postanowił skupić się na własnym muzycznym projekcie. Zastąpił go Janick Gers.
Efekt pracy w studio - album ** No Prayer for the Dying** został różnie oceniony. Jedni go chwalą inni uważają za jeden z najgorszych w dyskografii. Powrót do surowego brzmienia nie zaowocował wysypem świeżej dawki dynamicznych rockowych killerów, mogących zastąpić w repertuarze koncertowym stare przeboje. Owszem, rozpoczynający całość //Tailgunner// zaczyna się od gitarowego łomotu i całościowo pozytywnie przywołuje skojarzenie z //Aces High//, ale to jednak nie ta klasa. Inny dynamiczny, stricte rockowy kawałek //Hooks In You// wrażenie robi już takie sobie. Wesoły, prześmiewczy //Holy Smoke//, do którego nakręcono radosny, jajcarski wręcz teledysk, jest jednym z najdziwniejszych singli zespołu i budzi podzielone reakcje. Co my tu jeszcze mamy? //Public Enema No 1// i //Fates Warning//, to po prostu poprawne utwory, nie pozostawiające żadnych ciekawszych wrażeń. //The Assassin//, nawiązujący tematycznie do //Killers// i zabarwiony orientalizmami również nie budzi jakiejś większej ekscytacji, tak jak i //Run Silent, Run Deep// . Natomiast //Mother Russia// pozostaje nieco dziwnym, wręcz groteskowym zwieńczeniem płyty, choć trzeba przyznać, że dość fajnie nakreślony został tu klimat, a muzyka trafnie nawiązuje do treści.
Pozytywy to przede wszystkim utwór tytułowy, choć już na początku mamy tu bardzo typowe dla późniejszych Maidenów zagrywki, to klimat utworu intryguje. Ponadto singlowy //Bring Your Daughter... To The Slaughter//, pierwotnie przeznaczony na solową płytę Bruce'a. Jak przystało na utwór do ścieżki muzycznej dla horroru, miażdży klimatem. Jest pomysłowo zagrany, pełen niepokoju, groteskowej tajemniczości, kapitalnie wykonany przez Dickinsona (choćby ten chichot i upiorne "aaaaaaaaa").
Generalnie, rozczarowanie.
Data dodania: 01-01-2012 r.