6 / 10
Maciej WilmiĹski
//A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój// śpiewała **Budka Suflera**. Emocje związane z zastąpieniem Blackmore'a przez Morse'a i świetnym **Purpendicular** opadły, nastała zwykła codzienność. I takim zwykłym albumem jest też **Abandon**. Niby wszystko gra, niby ciężko tu się do czegoś przyczepić, jednak nie ma już tych emocji i takiego wrażenia. Wydaje się wręcz momentami, że to album wymęczony, powstały w bólach, jakby członkowie zespołu całą energię, zapał i pomysły stracili na poprzednim krążku. **Abandon** przypomina **Purpendicular** ale wypada przy nim niestety blado. Ba, niektóre utwory brzmią tu jak odrzuty z tamtej sesji.
Tym razem całość utrzymana jest w jednym klimacie - jest ostrzej i bardziej hardrockowo, ale wciąż to hard rock brzmiący współcześnie. Przekonujemy się o tym już na początku wraz ze znakomitym //Any Fule Kno That//. Szkoda, że pozostałe czadowe utwory to już nie ten poziom i mimo niezłych fragmentów zawodzą, tonąc w przeciętności, a momentami, szczególnie w drugiej połowie albumu, wręcz nużą. Dotyczy to nawet //Bloodsucker// - tak, tak - to nowa wersja hitu z **In Rock** - tylko po co nagrana?
Zdecydowanie najlepszym utworem jest ballada //Fingers to The Bone// ze znakomitym, porywającym riffem Morse'a, kapitalnie zaśpiewana przez Gillana, mająca niesamowicie nostalgiczny klimat. Podobać się może także bluesowe, budzące skojarzenia z //When a Blind Man Cries// //Don't Make Me Happy// i delikatne, klimatyczne zwrotki //Watching The Sky//, niestety, zepsute przez agresywną, nachalnie wręcz rapowaną zwrotkę.
Uwagę słuchacza zwraca także mała ilość klawiszy - Jon Lord niby jest obecny w każdym utworze, a tak jakby go nie było... Słyszmy go na początek w świetnej solówce w //Any Fule Kno That//, a potem właściwie znika. Tak jakby myślami był już poza zespołem.
Ta płyta zasiała w sercach fanów niepokój. Czy prawdziwe oblicze zespołu w nowym składzie bliższe jest **Purpendicular** czy właśnie **Abandon**. Na szczęście okazało się, że to tylko chwilowy kryzys. I wcale nie taki duży.
Data dodania: 01-01-2012 r.