Encyklopedia Rocka

7 / 10

Paweł Chmielowiec

To był chyba najgorszy okres dla **Saint Vitus**. Zespół opuścił charyzmatyczny wokalista Scott "Wino" Weinrich, który okazał się ogniwem nie mniej ważnym niż Dave Chandler. Przecież z Wino zespól nagrał swoje najlepsze płyty. Słowem - nadszedł czas próby. Szukali, szukali... W końcu następcę importowano aż ze Szwecji. Został nim Christian Lindersson z zespołu **Count Raven**. Facet operujący głosem wyższym i bardziej czystym niż Wino. Innym, ale może przez to tak ciekawym. Wydawało się, że album **C.O.D.** rozgoni czarne chmury wiszące nad zespołem. Materiał nie jest aż tak porywający jak na **V**, ale zdecydowanie trzyma poziom. Dużo pomysłów, sporo się dzieje. Tak miało być. Ideą jak przyświecała tworzeniu **C.O.D** było nagranie albumu bardziej komercyjnego. Jak wyszło? Na otwarcie dostajemy intro, a po nim kawałek de facto tytułowy – //Children Of Doom//. Uderza w nas potężne sabbathowskie brzmienie. Klimat staje się zawiesisty. Wszystko jasne: to stary, dobry **Saint Vitus** ! Nie ma najmniejszych wątpliwości. Zespół wywiązuje się z zadania dobrze. Prym wiedzie wokalista, który śpiewa pierwszorzędnie. O //Planet Of Judgement// także złego słowa powiedzieć nie można. Już mam pewność, że pomysły nie odeszły wraz ze Scottem Weinrichem. /(I Am) The Screaming Banshee// jest zdecydowanie bardziej dynamiczny. W środku przestrzeń do gitarowego wyżycia zostawia sobie Chandler. //Get Away// natomiast zaskakuje nastrojowymi wstawkami, złożoną fakturą i nieszablonową grą perkusji. Z kolei w //Plague Of Man// znów robi się duszno, a tempo staje się wolniejsze. Numer wbija w ziemię jak młot pneumatyczny. Brzmi, jakby został wyjęty z kultowego **Born Too Late**. Szkoda tylko, że nieco przydługi (ponad osiem minut). Warto w tym momencie wytknąć, że to także ułomność całej płyty. Łącznie dostajemy prawie 65 minut muzyki. Ciężkiej, monotonnej, nieprzebojowej. To nie był dobry pomysł. Trudno wytrzymać taką dawkę, nawet gdy jest ona ciekawa. Jeśli hołduje się **Black Sabbath** i latom siedemdziesiątym to warto było zostać konsekwentnym i nagrać materiał na miarę standardów tamtych czasów, czyli góra 45 minut. Najważniejsza konkluzja, jak nasuwa się po wysłuchaniu albumu: **Saint Vitus** pokazał, że jest w stanie tworzyć bez Weinricha muzykę na przyzwoitym poziomie. Ta płyta nie powinna zawieść fanów zespołu.
Data dodania: 01-01-2012 r.

C.O.D.

Saint Vitus

Data wydania: 1993

Wytwórnia: Hellhound

Typ: Album studyjny

Producent: Don Dokken

Gatunki:

  • doom metal