10 / 10
Maciej WilmiĹski
Dość nieoczekiwanie przygotowywany w pośpiechu, gdzieś pomiędzy nagrywaniem **Down To Earth** Ozzy'ego, a kolejnymi koncertami, album **1919 Eternal** okazał się dziełem wręcz doskonałym. Co więcej, aż cztery z czternastu zebranych tu kompozycji to rzeczy przygotowane na płytę Ozzy'ego, które ten odrzucił jako //too black label// (//Bleed For Me//, //Life, Birth, Blood, Doom//, //Demise Of Sanity//, //Bridge To Cross//). I dobrze, bo w wykonaniu **Black Label Society** brzmią idealnie i stanowią jedne z najjaśniejszych punktów tego znakomitego krążka.
Na tej płycie mamy już w pełni "black-labelowy" (niski, momentami wręcz ryczący) wokal oraz image (charakterystyczna broda) Zakka. Można też powiedzieć, że to pierwsza płyta, na której **Black Label Society** brzmi jak zespół. I nie chodzi o tu, że w dwóch utworach Zakk oddał bas Robowi Trujillo (//Demise of Sanity//, //Life, Birth, Blood, Doom//), ale przede wszystkim o perkusję. Grający na niej: Craig Nunenmacher i Christian Werr (gra na trzech kompozycjach) dali z siebie sporo, ich partii słucha się na naprawdę świetnie.
**1919 Eternal** jest albumem dość zróżnicowanym, w czym bliżej mu do **Sonic Brew** niż **Stronger Than Death**. W przeciwieństwie jednak do tego pierwszego, tym razem wszystko jest przemyślane, uporządkowane, wyważone i znakomite kompozycyjnie. Słucha się tego po prostu kapitalnie.
W stosunku do poprzednich albumów, znacznie więcej tu melodii i przebojowości, szczególnie w refrenach (//Bleed For Me//, //Demise Of Sanity//), ale nadal jest cholernie ciężko, a momentami wręcz miażdżąco (brutalne, wręcz thrashowe //Lords of Destruction// czy szybkie, //Battering Ram//, którego tytuł dobrze charakteryzuje zawartość muzyczną). Utwory mają też specyficzny, troszkę psychodelizujący i momentami wręcz hipnotyzujący klimat jak //Life, Birth, Blood, Doom//,//Berserkers//. Ponownie nie zabrakło klimatów sabbathowych vide //Mass Murder Machine// i urzekających ballad, spośród których najlepiej wypadło //Bridge To Cross// w nostalgicznym klimacie //Rust//.
Tak naprawdę na osobne omówienie zasługuje tu każdy utwór, jedynie instrumentalna pusta popisówa //Speedball// wydaje się tu absolutnie zbędna, choć... jako przerywnik niech sobie będzie. Absolutnie - lektura obowiązkowa.
Data dodania: 01-01-2012 r.
8 / 10
Karol Tyszkiewicz
**1919 Eternal** to jedna z najlepszych pozycji w solowym dorobku utalentowanego Zakka Wylde'a. Pierwsze wrażenia, wprowadzające w klimat płyty, to okładka z charakterystycznymi czaszkami i nawiązania do tematyki wojennej, całość podsumowana dedykacją w której Zakk dziękuje ojcu (tu na zdjęciu w mundurze) za wartości mu przekazane.
Pierwszy kawałek - //Bleed For Me// - krótki, psychodeliczny, pojękujący wstęp i... potężne ciężkie uderzenie z lekko zachrypniętym wokalem, na który został nałożony pogłos (co kontynuowane jest w kolejnych kawałkach z korzyścią dla płyty), czyli dokładnie to, czego po Zakku sie oczekuje. W większości utworów przeważają tradycyjne, ciężkie, acz niezmiernie melodyjne riffy, często przeplatane i łączone ulubioną chyba przez tego artystę techniką kontrastu pomiędzy niskim basowym dudnieniem a wibrowanym gitarowym bendem(wygięcie, podciągnięcie) gdzieś o jedną czy dwie oktawy wyżej - jest to brzmienie do jakiego Zakk zdązył nas przyzwyczaić grając z Ozzym Osbournem.
Swoją melodyjnością najbardziej przykuwają //Mass Murder Machine// i //Demise Of Sanity// (najlepsza piosenka albumu, której refren gdzieś na długo pozostaje w pamięci). Słabszą częścią wydają się ballady, z których jednak najładniejsza //Bridge To Cross// z niskim, basowym, ciepłym wokalem jest przyjemna dla ucha nie tylko fanów gatunku. Z kawałkiem tym dobrze kontrastuje najszybszy i najkrótszy //Battering Ram//, gdzie na pierwszy plan wysuwa się pędząca z niesamowitą prędkością perkusja, nadająca diabelskiego dynamizmu tej piosence. Sekcja rytmiczna, to w ogóle bardzo silna strona tej płyty, potężnie basowo brzmiąca stopa perfekcyjnie współgra z talerzami, a obecność w studiu dwóch "bębniarzy" tworzy analogie do starcia pomiędzy Christianem Werrem, a Craigiem Nunenmacherem. Z radością stwierdzam, że poziom rywalizacji nie pozwala rozstrzygnąć tej kwestii.
Ze względu na multiinstrumentalość Zakka W. piosenki nabrały pewnej jednolitości brzmienia z przewagą gitar i słabo wyodrębnionym basem, poza pewnymi wyjątkami w //Demise Of Sanity// i //Life, Birth, Blood, Doom// (na basie gościnnie zagrał tu Robert Trujillo) oraz //Berserkers//, gdzie riff głównie oparty jest na basie.
Solowa gra Wylde'a nie przestaje zdumiewać przyjmując różne oblicza: w //Demise Of Sanity// i //Life, Birth, Blood, Doom// nawiązuje do klasycznie metalowego biegania po gryfie, w balladach potrafi grać wolno i delikatnie jak Santana, w większości jednak pozostaje przy technice bendów i vibrato używając tego z wyczuciem i szybkością.
Na płycie znalazły się również dwa kawałki pokazujące, że nie obce są Zakkowi gitary akustyczne, co udowadnia w popisowym //Speedball// czy kończącym album //America The Beautiful//, który wydaje się żartem muzycznym, kołysanką czy relaksacyjnym ukojeniem po dawce mocy, aby móc złapać oddech i spokojnie kontemplować kończący się "lot".
Na koniec coś dla osób, które uważać mogą teksty za zbyt skąpe czy surowe lirycznie, otóż artysta świadomie (czy też nie) uczynił motyw "eternal" przewodnią myślą albumu, czym nawiązał do literackiej tradycji motywu sokoła, wywodzącej sie od //Dekamerona// Giovanniego Boccaccio.
Data dodania: 01-01-2012 r.