Encyklopedia Rocka

5 / 10

Maciej Wilmiński

Muzyka relaksacyjna lecząca kaca? Blisko... Szósty album **Black Label Society** to wolta w kierunku **Pride&Glory** i solowego **Book of Shadows**. Szef tłumaczył to przemęczeniem koncertowaniem ze ścianą Marshalli za plecami i chęcią nagrania płyty spokojniejszej, idealnej nie tylko na kaca, ale i długą podróż samochodem. Efekt końcowy nie jest tym razem tak udany jak w dwóch wymienionych wyżej przypadkach, ale wstydu grupie Zakka Wylde'a nie przynosi. Dostajemy tu po prostu zbiór piętnastu bardziej i mniej udanych utworów w klimacie balladowym, trochę w stylu **Alice In Chains**, również wokalnie (bardzo udany //Steppin' Stone// czy... //Layne// poświęcony pamięci Layne'owi Staley'owi), trochę **Pride&Glory** (//Crazy or High//, //Queen of Sorrow//, //House of Doom//), trochę **Book Of Shadows** (//She Deserves a Free Ride//, //Fear//). Dominują oczywiście klimaty akustyczne, ale praktycznie wszędzie Zakk wciska soczyste, rozpędzone i charakterystyczne solówki na elektryku. Ważne jest to, że wraz ze złagodzeniem muzyki, Zakk powrócił do "przed-BLSowego", delikatniejszego stylu śpiewania, choć słychać, że głos mu się obniżył i nie ma już tej dawnej lekkości. Główny problem z tą płytą jest taki, że niby wszystko jest fajnie, niby dobrze się tego słucha, ale jakoś niespecjalnie chce się do niej wracać. Z pewnością Zakk za bardzo poszedł tu w ilość, a nie w jakość, przydałaby się tu ostrzejsza selekcja, co najmniej pięć utworów można by bez większego żalu wyciachać. Utwory są do siebie dość podobne i po pewnym czasie utwory zlewają się w jedno, a końcówka po prostu nudzi. Nie ma tu jednoznacznie wybijających się numerów, choć spora ilość refrenów (szczególnie wspomnianych utworów w stylu **Pride&Glory**) w pamięć zapada. Najbardziej do gustu przypadło mi mroczniejsze //Steppin' Stone// i delikatnie zaśpiewane //She Deserves a Free Ride//, budzące nachalne skojarzenia z //What's Up// **4 Non Blondes**. Fanom zespołu do gustu przypadła też przeróbka wielkiego hiciora **Procol Harum**, czyli oczywiście //A Whiter Shade of Pale//. Mnie osobiście drażni w tym utworze momentami wokalna nadinterpracja Zakka, dlatego uczucia co do niej mam mocno mieszane. **Hangover Music Vol. 6** to taka płyta - przerywnik. Nie sprawia wrażenia pełnoprawnego albumu grupy, a po prostu porcji piosenek nagranej by wypełnić plan corocznego nagrywaniu albumu i poczekać na lepsze pomysły na właściwy album.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Hangover Music Vol. VI

Black Label Society

Data wydania: 2004

Wytwórnia: Spitfire

Typ: Album studyjny

Producent: Zakk Wylde

Gatunki:

  • rock
  • southern rock