Encyklopedia Rocka

10 / 10

Paweł Chmielowiec

**Motley Crue** powróciło drugim albumem we wrześniu 1983 roku. Byli głodni sukcesu, sławy i chcieli prowokować. Pierwszy symptom to okładka na której widniał wielki pentagram. Szybko zastąpiono ją wersją alternatywną, gdzie widać wyszminkowane twarze muzyków z natapirowanymi włosami. Czyli wcale nie lepiej. No i tytuł: **Shout At The Devil** czyli krzycz dla diabła. Oczywiście było to bardziej igranie z ogniem (czytaj: opinią publiczną i mediami) niż przejaw satanizmu. Mimo to nie obyło się bez kontrowersji. Sprawy zaszły na tyle daleko, że muzycy postanowili nigdy więcej do tego tematu nie wracać. A co z muzyką? To przede wszystkim płyta profesjonalnie wyprodukowana, za porządne pieniądze z kieszeni wytwórni. Stylistycznie spójniejsza, jeszcze szybsza i bardziej drapieżna od poprzedniej. Utwór tytułowy, który (nie licząc intro) otwiera płytę, jeszcze pełnym czadem nie epatuje. Za to zwraca uwagę bardzo wysoki śpiewa Neila, który prawdopodobnie miał nadać piosence diabelski wydźwięk. Nie wiem czy to im się udało, ale numer jest pierwsza klasa. Skandowanie jego refrenu to żelazny punkt na koncertach. Dalej mamy //Looks That Kill//. Ich pierwszy, wielki przebój. Melodyjny, chwytliwy, ale przy tym ostry jak skalpel. Pod tym względem na płycie przebija go tylko //Bastard// i //Red Hot// które do dziś w ogóle są najostrzejszymi kompozycjami zespołu. Pewnym zaskoczeniem może okazać się miniaturka //God Bless The Children of the Beast// skomponowana przez Micka Marsa. To pierwszy przejaw balladowania zespołu. Całkiem to sympatyczne, ale trudno traktować to jako czystej krwi balladę. Inna niespodzianka to przeróbka utworu //Helter Skelter// z repertuaru Beatlesów. Kto wtedy ich podejrzewał o takie inspiracje? Pewnie niewielu. Wyszło całkiem nieźle. W końcu to najostrzejszy numer w dorobku liverpoolskiej czwórki. Dalej zespół operuje typowymi patentami. Potrafi przyłożyć naprawdę mocno (//Red Hot//, //Kick’em Dead Kid//) i przebojowo (//Too Young to Fall in Love//, //Ten Seconds to Love//). Na sam koniec dostajemy jeszcze utwór Danger o wysmakowanym klimacie, z delikatnymi klawiszami i przepiękną grą Micka Marsa. Zresztą gitarzysta znów ma na płycie wiele do powiedzenia. Riffami sypie jak z rękawa (//Knock’em Dead Kid, Looks That Kill//), a solowki to nierzadko majstersztyk. Jak we wspomnianym //Danger//. **Shout At The Devil** robi piorunujące wrażenie. Pierwsza, klasyczna płyta w dorobku zespołu. Dla wielu fanów do dziś najlepsza ze wszystkich.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Shout At The Devil

MĂśtley CrĂźe

Data wydania: 1983

Wytwórnia: Elektra

Typ: Album studyjny

Producent: Tom Werman

Gatunki: