5 / 10
PaweĹ Chmielowiec
Pięć lat między wydaniem jednej a drugiej płyty to szmat czasu. Szczególnie można było to odczuć na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy na rockowej arenie mieliśmy przesilenie. Pojawił się grunge, na popularności stracił glam, thrash metal, i parę innych gatunków.
Wewnątrz **Motley Crue** także miała miejsce ważna zmiana. Usunięto wokalistę Vince'a Neila, a na jego miejsce przyjęto niejakiego Johna Corabi (ex-**Scream**). W tym składzie powstał nowy album, który miał udowodnić, że **Motley Crue** idzie z duchem czasu. Może nie jest to grunge, ale muzyka zdecydowanie nowoczesna. Brzmiąca potężnie, wyprodukowana sterylnie zgodnie z nowymi standardami. Taki zawiesisty riff jaki słyszymy w otwierającym //Power To The Music// raczej nie mógł się pojawić na wcześniejszych płytach. Ogólnie to fajny numer i jak się później okazuje jeden z nielicznych, światłych punktów płyty.
W momencie premiery płyta musiała wzbudzić kontrowersje. To już nie jest ten sam zespół. Oprócz zmian estetycznych o których wspomniałem, różnią się także same kompozycje. Są wolniejsze i pozbawione tej lekkości melodii do której zespól nas przyzwyczaił. Trudno się dziwić, że żaden numer nie przetrwał dłużej w koncertowym repertuarze.
Popatrzymy jeszcze na nowości. Mamy trochę akustycznego grania (//Loveshine//, //Driftaway//). W //Poison Apples// zaskakuje wysunięta na przód gra sekcji rytmicznej. No i klimat. Motley Crue jeszcze nigdy nie brzmieli tak mrocznie jak w //Til Death Do Us Part//, co zdradza (jednak!) pewne wpływy grunge.
Poza //Power To The Music//, ciekawie wypada //Hooligan’s Holiday// z chwytliwym refrenem i leniwym riffem przypominającym zeppelinowski //In My Time Of Dyin’//, a także ballada //Misunderstood//. Złożona aranżacja i psychodeliczne, beatlesowskie wstawki brzmią bardzo intrygująco. Inna sprawa, że starzy fani nie koniecznie musieli się tym zachwycać.
A co z nowym wokalistą? John Corabi okazał się na tym stanowisku niewypałem. Słychać, że facet ma dobre warunki wokalne, ale brakuje mu charyzmy Neila. Poza tym śpiewa zupełnie inaczej. Było jasne, że jego współpraca z zespołem nie potrwa długo.
Data dodania: 01-01-2012 r.