Encyklopedia Rocka

7 / 10

Paweł Chmielowiec

No i pożegnali się z Johnem Corabi. Trochę nieładnie, bo w trakcie prac nad kolejna płytą. Biedny chłopaczyna zdążył podpisać się już pod częścią repertuaru. Podobno nawet zarejestrował ścieżki wokalne... które skasowano. Tuż przed końcem sesji nagraniowej wrócił Vince Neil i to jego głosu możemy posłuchać na płycie. Ktoś się tym martwi? Chyba nie. **Generation Swine** to kolejna próba modernizacji muzyki i konsekwentne rozwinięcie poprzedniego albumu. W światku rockowym wciąż dużo się działo. Niemal wszyscy zachłysnęli się elektroniką i muzyką industrialną. Motley Crue nie byli wyjątkiem. Zwiastował to już w singlowym //Afraid//, który mimo to napawa nadzieją. W końcu wróciła przebojowość. Nawet jeśli zespół nie brzmi jak dawniej to kawałek na prawdę świetny. Efektownie brzmiący i błyskawicznie zapadający w pamięć. Ślady elektroniki nosi także przepiękna ballada //Glitter// oraz czadowy //Let Us Pray//, gdzie industrialnie potraktowano brzmienie gitar. Nie ma co ukrywać. Jest to bardzo odważna płyta. Bardziej nawet, niż poprzednia. Ale także bardziej udana. Na pewno zasługująca na lepszą prasę niżeli ta, którą dostała. Pierwsze co się rzuca na ucho to, że **Generation Swine** jest bardzo różnorodne. Znajdziemy na niej utwory hard rockowe (//Find Myself//, //A Rat Like Me//), punkowe (//Generation Swine//, //Anybody Out There?//), ballady (//Glitter//, //Brandon//), a także numery zahaczające o nowoczesny poprock (//Flush//,// Confessions//). Druga, smutniejsza sprawa - płyta jest bardzo nierówna. Kompletnie poronionym pomysłem było dopuszczenie do śpiewania Tommy’ego Lee i Nikki’ego Sixxa (słychać ich, odpowiednio w //Brandon// i //Rocketship//). O co tu chodzi? Przecież to nie **The Beatles** czy **Kiss**?! Panowie mają mizerne pojęcie o śpiewaniu. Nie trzeba chyba dodawać, że obydwa kawałki (ballady) są niewypałami. Nienajlepsze wrażenie robią także numery poprockowe czyli //Flush// i //Confession//. Jakieś nudnawe i... no nie na to czekaliśmy. A co w takim razie jest godne uwagi? Początek – //Find Myself// i //Afraid//. W //Find Myself// Vince śpiewa jak za najlepszych lat. Bardzo zadziornie, wręcz punkowo. Świetny jest mocarny //Let Us Pray// i przebojowy //A Rat Like Me//. Także odkurzona, unowocześniona wersja klasyka //Shout At The Devil 97// wypada przednio. Słowem jest też czego posłuchać. Mimo całej mojej sympatii do tego albumu, trzeba powiedzieć, że trochę się panowie pogubili. Zawiódł instynkt. Nie wszystkie pomysły, które mieli, powinny były zostać zrealizowane. Przynajmniej nie pod szyldem Motley Crue. Potwierdziła to słaba sprzedaż płyty.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Generation Swine

Mötley Crüe

Data wydania: 1997

Wytwórnia: Elektra

Typ: Album studyjny

Producent: Scott Humphrey

Gatunki: