8 / 10
PaweĹ Chmielowiec
Nie wiem jaka idea przyświecała wydaniu //**Live: Entertainment or Death**//. Czy tylko ekonomiczna? Czy może chciano wypełnić lukę między regularnymi płytami? A może miał być to testament oryginalnego składu, który posypał się kilka miesięcy wcześniej (odszedł Tommy Lee)? Jedno jest pewne - wydawnictwa koncertowego od dawna brakowało w dyskografii **Mötley Crüe**.
Wiele osób niechętnie patrzy na to wydawnictwo, ponieważ jest to w zasadzie składanka koncertowa. Nie zrażajcie się tym faktem... ** //Live: Entertainment or Death**// to wyśmienita wizytówka zespołu na żywo. Mimo, ze zawartość albumu rozpina się od 1982 roku, aż po rok 1999, to nie czuć tego. Wszystko zostało odpowiednio zmiksowane. Nie ma przerw między utworami czy zasadniczych różnic w brzmieniu. Jest za to klimat wyśmienitego, metalowego występu pełnego energia, czad, generalnie - wszystko, co być powinno.
Wydawnictwo jest dwupłytowe. Na pierwszej pojawiły się utwory ostrzejsze, głównie z pierwszych płyt, natomiast na drugiej mamy pokazane bardziej komercyjne oblicze zespołu.
Od początku wrażenie jest piorunujące. Gdy dostajemy kumulacje takich numerów jak //Looks Like Kill, Knock'Em Dead Kid// i //Live Wire// to nie może być inaczej. Na scenie zespół brzmi chyba jeszcze bardziej żywiołowo niż w studio. Można się przyczepić, ze Neil często nie potrafi właściwie odtworzyć partii wokalnych, ale z drugiej strony to nadaje muzyce większej spontaniczności.
Obok znanych dobrze kawałków, na płytę trafiły także rzeczy jak //Starry Eyes// czy //Public Enemy #1//. To jest niewątpliwa zaleta składankowego charakteru tej płyty, ponieważ dziś już tych utworów nie usłyszymy na koncertach grupy.
Data dodania: 01-09-2012 r.