6 / 10
Marcin Budyn
Kiedy słucham **Master Of The Moon** czuję podziw. Podziw dla formy wokalisty który mimo upływu lat wciąż wyśmienicie operuje swoim głosem, zadziwiająco swobodnie radząc sobie chociażby w momentach, kiedy przychodzi śpiewać na wysokich rejestrach. Jego głos zdaje się być niezniszczalny mimo kilkudziestu lat zdzierania go na światowych scenach. Ronnie James Dio to prawdziwy fenomen. Jeśli chodzi zaś o materiał na płycie... hmm, no materiał po prostu jest. Jak zwykle **DIO** funduje nam solidną porcję metalowego grania, ale ta płyta jest kolejną którą złośliwi określiliby "zjadaniem swojego ogona".
**Master Of The Moon** to 10 kompozycji, utrzymanych w stylu do jakiego zespół **DIO** nas przyzwyczaił, na próżno bowiem szukać tu jakichś przełomowych kompozycji. Z reguły są tu motoryczne riffy, przenikliwy śpiew wokalisty, a utwory utrzymane są głównie w mrocznych klimatach i średnim tempie. W wielu utworach mamy stopniowane napięcie - chociażby w utworze tytułowym, czy //The Man Who Would Be King//, gdzie od lirycznego początku Ronnie przechodzi do pretensjonalnego okrzyku //Forgive me father for the change we bring, but it's all for the man who would be king//.
Są na płycie momenty bardziej energiczne (jak choćby otwierający album //One More For The Road// czy mocno zalatujący starymi przebojami **DIO**, choć oczywiście niedorównujący im - //Living The Lie//), przez chwilę natomiast można poczuć lekki dreszczyk, kiedy słychać złowrogi instrumentalny motyw i syk Ronniego //Shivers// w utworze o tym tytule. Reasumując **Master Of The Moon** to klasyczny **DIO**, bez specjalnych wzlotów i upadków, rzecz raczej dla fanów.
Data dodania: 01-01-2012 r.