7 / 10
PaweĹ Chmielowiec
Bez wątpienie nie jest to pierwsza liga NWOBHM. Wielu maniaków nurtu śmiało jednak wymienia nazwę **Gaskin** zaraz po **Angel Witch, Diamond Head** i **Tygers Of Pan Tang**.
Czy mają rację? Niełatwo odpowiedzieć na to pytanie. Przy takich zespołach wchodzimy na inny poziom dyskusji, ponieważ nawet jeśli określimy **Gaskin** mianem kapeli niedocenionej to chyba nikt zdrowy na umyśle nie odważy się postawić ich obok czołowych reprezentantów brytyjskiego heavy metalu.
Album **End Of The World** to kawał całkiem niezłego grania. Żeby lepiej je zobrazować rzucę może porównaniem. Niech będzie w takim razie **Diamond Head**. Zasługa w tym lidera, gitarzysty i wokalisty Paula Gaskina. Jego czysty, melodyjny głos przypomina nieco Seana Harrisa. Szczególnie w wyższych partiach obydwaj podobnie prowadza swoje wokale. Są także wyraźne różnice - **Gaskin** trudno posądzać o wirtuozerię - ich kawałki są zdecydowanie prostsze, co nie znaczy złe. Swój urok zawdzięczają najczęściej zgrabnym partiom wokalnym.
Paul Gaskin śpiewa poprawnie i potrafi to robić bardzo przebojowo (//Sweet Dream Maker//).
Co do strony muzycznej to wypada ona mniej okazale. Zdarzają się ciekawe riffy (//On My Way//), ale raczej nieczęsto. Według mnie muzyka nadaje tu bardziej energię i stanowi tło dla melodii wokalnych, ale jeśli się skupić, to znajdzie się kilka dobrych solówek czy ciekawych przejść perkusyjnych, jak w //Despiser//.
Najlepszy jest początek, //Sweet Dream Maker//, na pewno jedna z lepszych kompozycji jakie powstała w całym NWOBHM. Także bardziej rozbudowany //Vicitim of the City// jest interesujący. Później już nie jest tak równo. Warto zwrócić uwagę jeszcze na //I’m No Fool//, gdzie Paul Gaskin popisuje się najlepszym na płycie riffem.
Debiutanckie dzieło **Gaskin** to rzecz brzmieniowo raczej surowa i "podziemna", ale kompozycyjnie (szczególnie wokalnie) zdradzająca aspiracje do łagodniejszego grania. Cenna wskazówka dla słuchacza przy słuchaniu kolejnego albumu.
Data dodania: 01-01-2012 r.