10 / 10
PaweĹ Tkaczyk
Od premiery **Rock In Rio** trwają zaciekłe dyskusje między fanami czy jest to album lepszy od kultowego, wydanego blisko 20 lat wcześniej **Live After Death**. I faktycznie jest się o co spierać, bo to naprawdę rewelacyjny album.
Jest to występ zarejestrowany 19 stycznia 2001 roku, podczas trzeciej edycji festiwalu o tej samej nazwie, który odbył się oczywiście w Rio De Janeiro. Grupa wystąpiła jako gwiazda wieczoru po występach miejscowej Sepultury i grupy Roba Halforda.
Jako, że koncert odbył się na zakończenie trasy promującej album **Brave New World**, mamy aż 6 utworów z tej płyty. Jest kapitalnie sprawdzający się w roli otwieracza //The Wicker Man//, znakomity //Ghost Of The Navigator//, świetny utwór tytułowy odśpiewany razem z publicznością, czy //Blood Brothers// prezentujące się podczas wykonania na żywo o niebo lepiej, niż w wersjach studyjnych. A co ze starszych rzeczy? Jest niesamowita wersja //The Clansman// z okresu Blaze'a Bayleya, w której Bruce udowadnia, kto jest lepszym wokalistą, są zagrane z niesamowitym ogniem //2 Minutes To Midnight// i //Run To The Hills//.
Ogólne wrażenie jest rewelacyjne. Monumentalne brzmienie trzech gitar, kapitalny wokal Bruce'a i znakomicie reagująca publiczność w liczbie siegającej dwustu tysięcy. No właśnie, publiczność... Sporo pretensji można mieć tu do Steve'a Harrisa i jego decyzji. Jakiej? Otóż w miejsca, gdzie Bruce dawał pośpiewać fanom np. podczas refrenów, Harris zdecydował o nałożeniu dodatkowych wokali np. z wcześniejszego refrenu, ponieważ według niego... publiczność niby nie reagowała należycie na to, co dzieje się na scenie. Pozostawiono jedynie nieliczne momenty, kiedy słychać samą publikę bez głosu Dickinsona.
Niby taki niewinny zabieg, ale w niektórych momentach brzmi to wszystko poprostu nienaturalnie, chociażby na początku //Fear Of The Dark//, kiedy dwie ścieżki głosu nakładają się na siebie. Jeszcze śmieszniej jest, kiedy oglądamy wersje video tego koncertu i widzimy (np. w końcówce //The Wicker Man//) Bruce'a z zamkniętymi ustami, mimo że słyszymy jego głos... Efekt nienajlepszy i psuje to ogólne wrażenie. Niemniej jednak jest to chyba jeden, jedyny minus tego znakomitego albumu koncertowego.
Data dodania: 01-01-2012 r.