**Under Cover** to nic innego jak czwarta płyta boksu **Prince Of Darkness** zawierająca dodatkowo cztery niezamieszczone tam covery. Czyli rzecz z cyklu "jak wycisnąć jeszcze raz kasę z tego samego", chociaż tak naprawdę z pewnością ta muzyka dzięki temu dotarła do większej ilości fanów. Cieszy fakt, że w stosunku do **Prince of Darkness**, pozbyto się kiczowatego //Changes//, szkoda tylko że dwa spośród dodanych coverów - //Go Now// i //Sunshine of Your Love// są wręcz najsłabszymi elementami płyty. Ogólnie album należy oceniać pozytywnie - aranżacje bogate i ciekawe (dużo chórków, wspomagających Ozzy'ego szczególnie w refrenach), produkcja bardzo dobra, sporo fajnych pomysłów, zacni goście (Robert Randolph, Ian Hunter czy Leslie West), świetna gitarowa robota Jerry'ego Cantrella (posłuchajcie solo w //Sympathy for the Devil//), ciekawy wybór utworów (ponoć decydujący głos miała tu Sharon). Najsłabszy na tej płycie jest... Ozzy. Niestety, wokal już nie ten, co kiedyś, momentami śpiewa strasznie wolno oraz irytująco "dziamdzia" kolejne wersy. Gdzieniegdzie można odnieść wrażenie, że robi to rutynowo, bez większego zaangażowania i emocji. Są jednak momenty, gdzie słuchacz może po prostu zostać zahipnytozowany. Do takowych z pewnością należy niesamowicie zaśpiewany, przejmujący //Working Class Hero// Lennona, czy radosny //Woman// tego samego artysty, który w wykonaniu Ozzy'ego brzmi po prostu uroczo. Płyty słucha się bardzo przyjemnie, wielkich momentów jednak tu nie uświadczymy.