10 / 10
PaweĹ Chmielowiec
Jak na grupę glam metalową **Skid Row** późno wypłynęli i szybko stanęli przed dużym wyzwaniem. Na początku lat 90 natapirowane włosy i glamowa muzyka zaczęły być passe. Część zespołów naturalnie się wykruszała (**Cinderella, Britney Fox**), inne próbowały się dostosować do nowych trendów (**Motley Crue**). **Skid Row** wybrali drugą opcję.
**Slave To The Grind** okazał się prawdziwą rewelacją, szturmem zdobywając pierwsze miejsce na liście Billboardu. Zawdzięczał to swojej świeżości, nowoczesności, a także wciąż doskonałym, przebojowym kompozycjom.
Główne zmiany, jakie zaszły w muzyce to podkręcenie mocy i drapieżności. Dzięki nim, **Skid Row** nareszcie zabrzmiał wyjątkowo. Otwierający //Monkey Business// łagodnie wprowadza nas w nową rzeczywistość. Mimo zaskakującego ciężaru, numer jeszcze kusi bardzo przebojowym refrenem w stylu lat osiemdziesiątych. Prawdziwy odlot i jazdę bez trzymanki funduje dopiero kawałek tytułowy. Szybkie, rwane akordy brzmią jakby podkradziono je od **Metalliki**. Wtóruje im Bach, który wściekle wypluwa z siebie kolejne wersy, a wszystko zwieńcza doskonały refren i ostra jak brzytwa solówka Sabo.
Wraz z kolejnymi kompozycjami przekonujemy się, jak przez te dwa lata zespól dojrzał. Płyta jest o wiele bardziej zróżnicowana od debiutu. Zespół potrafi odskoczyć w zupełnie, wydawałoby się, obce dotychczas rejony muzyczne np. punk rock (//Riot Act, Get the Fuck Out//). Albo stworzyć bardzo wysublimowany, mroczny klimat (//Quicksand Jesus//). Nie zapomina również o swoich korzeniach. Krwistego, przebojowego hard rocka doznamy za sprawą //The Threat// i //Livin' on a Chain Gang//.
**Slave To The Grind** to świadectwo rozwoju całego zespołu, ale znów muszę wspomnieć o Sebastianie Bachu. Debiutancka płyta okazał się dla niego tylko przygrywką do TEGO. To, co ten facet robi ze swoim głosem na drugiej płycie zakrawa o geniusz. Ze świecą szukać osobnika, który będzie potrafił odtworzyć te wszystkie wokalne niuanse i ozdobniki. Przyznaję, że po tej płycie Sebastian Bach stał się moim nowym guru.
Cudowna płyta. Pełna finezji, pomysłów, zachwycająca techniką. Nie do wiary, że dzisiejszy świat o niej zapomniał.
Data dodania: 01-01-2012 r.