8 / 10
Marcin Budyn
Tak jak **Toys In The Attic** jest dla mnie wizytówką zespołu jeśli chodzi o lata 70-te, to **Pump** uważam, za najlepszego reprezentanta **Aerosmith** w całym późniejszym okresie. Zarówno pod względem komercyjnym jak i czysto muzycznym stanowi krok do przodu względem **Permanent Vacation**.
Zyskuje brzmienie, jest bardziej masywne, ciężkie a zarazem selektywne, dzięki czemu kompozycje takie jak //Young Lust//, //F.I.N.E//, //Monkey On My Back// czy //Hoodoo/Voodoo Medicine Man// brzmią mocno i potężnie. Jest zarówno energia, jak i nośna przebojowość. Jest wszystko to co chcielibyśmy słyszeć w komercyjnym hard rocku.
Niektóre utwory wzbogacone są o krótkie wstępy. Najbardziej charakterystyczny to chyba dudniący //Water Song// będący wprowadzeniem do //Janie's Got a Gun//, która to piosenka - trzeba przyznać - niesamowicie wpada w ucho. Wstępami poprzedzone są też //Love in an Elevator// i //The Other Side//, jakby z premedytacją stworzone do bycia następcami //Rag Doll// i //Dude (Looks Like a Lady)//. Trzeba przyznać, że **Aerosmith** wyjątkowo zgrabnie radzili sobie w tym czasie z tworzeniem żwawych, wpadających w ucho przebojów w konwencji hardrockowej.
Nieco ostrzej, lecz wciąż przebojowo jest w //Monkey on My Back// i //F.I.N.E//, a otwierający album //Young Lust// to już rockowy żywioł. Ciężej robi się za to w //Hoodoo/Voodoo Medicine Man//, gdzie mamy bardzo ciekawy riff, budujący upiorny klimat utworu i gwałtowny refren. Dla odmiany, na końcu płyty umieszczona jest urocza ballada //What It Takes//, w której jest i trochę lukru, i trochę hard rockowej iskry - z zachowanymi proporcjami.
Dla wielbicieli prostego, przebojowego, bardzo gitarowego rocka **Pump** to lektura obowiązkowa.
Data dodania: 01-01-2012 r.