6 / 10
Maciej WilmiĹski
Ta limitowana EP-ka miała za zadanie zaprezentować **Stone Gods** światu oraz podgrzać temperaturę przed premierą ich debiutanckiego krążka. Przyznam, że byłem tym ruchem mocno zdziwiony, nie spodziewałem się, że grupa zagra w otwarte karty przed właściwym startem.
Generalnie - brawa za uczciwość. Jednoznacznie pokazali tym, którzy liczyli na kontynuację **The Darkness**, że tu jej nie znajdą... Można było się tego spodziewać po pierwszych zdjęciach promocyjnych, z których spoglądali na nas faceci w standardowych rockowych uniformach i z odpowiednio zdystansowanymi minami, ale teraz dostarczyli jednoznaczny dowód.
Co dostaliśmy w zamian? Grupę, która chce się tu zaprezentować jako kontynuatorzy linii klasycznego hard-rocka w stylu totalnie "na poważnie". Inspiracje pozostały właściwie te same, co w **The Darkness** (ze szczególnym wskazaniem na **AC/DC**), tylko klimat już nie taki beztroski, no i wiadomo wokal... Richie Edwards nie jest może wokalistą specjalnie się wyróżniającym , ale śpiewa pewnie, z odpowiednim rockowym pazurem w głosie. Wydaje się być właściwym facetem na właściwym miejscu.
Zebranych tu czterech utworów słucha się niezwykle przyjemnie, aczkolwiek trzeba uczciwie przyznać, że mocniejszych wrażeń nie dostarczają. Najlepiej wypada zaskakująco ostry i drapieżny //Burn the Witch//. Warto odnotować wszakże, że //Breakdown// wydaje się utworem jeszcze z czasów **The Darkness** (charakterystyczny radosny riff), a //You Brought Knife to a Gunflight// bardzo mocno (szczególnie ze względu na riff) kojarzy się z **Velvet Revolver**, co miało pewnie wskazywać, że zespół nie będzie wyłącznie odświeżał stare kotlety, ale i prowadził poszukiwania w stylu "uwspółcześnianie klasycznego hard-rocka".
Wydawnictwo wyłącznie o charakterze historycznym oraz rarytasu dla najzagorzalszych fanów. Pozostali powinni sięgnąć po debiutancki krążek, gdzie zresztą trafiły dwa utwory pochodzące z tej EP-ki.
Data dodania: 01-01-2012 r.