Encyklopedia Rocka

10 / 10

Maciej Wilmiński

Ciężko uwierzyć, że debiut **Pink Floyd** jest już dziełem będącym dobrze po czterdziestce. Szczególnie, że jest to album wciąż brzmiący niezwykle świeżo, porywający, zadziwiający oryginalnością, bogactwem pomysłów i znakomitymi kompozycjami. Album - świadectwo olbrzymiego talentu i niesamowitej wyobraźni muzycznej Syda Barretta, który przecież już w trakcie jego nagrywania zdradzał pierwsze symptomy nadchodzącej choroby. Znalazło się tu jedenaście utworów ówczesnym fanom grupy dobrze już znanych, bowiem wcześniej prezentowanych na koncertach. Jak wspomina jednak Nick Mason utwory te zostały mocno skrócone do "przepisowych trzech minut", a okrojone zostały przede wszystkim mniej lub bardziej improwizowane formy instrumentalne. Omawiając album należałoby podzielić go na dwie części. Pierwsza to utwory najbardziej zbliżone do ówczesnego stylu zespołu, pełne psychodelii i muzycznych odlotów, druga gromadzi rzeczy bardziej "piosenkowe", łatwiejsze w odbiorze, zamykające się we wspomnianym przepisowym czasie. Wśród tych pierwszych wyróżnia się przede wszystkim //Astronomy Domine// dotykający jakże wówczas poruszających wyobraźnię tematów kosmicznych, zaczynający się od głosów kojarzących się z rozmową astronautów z ziemskim centrum dowodzenia i imitacji przekazu alfabetem Morse'a. Intryguje on ciekawą wielogłosową partią wokalną, poruszającymi wyobraźnię dźwiękowymi kolażami, z wyróżniającą się, charakterystyczną partią gitary i odpowiednio tajemniczym tekstem. Trzeba przyznać, że został uzyskany klimat iście nieziemski, a utwór wciąż robi bardzo duże wrażenie... Jest też podobny w charakterze, stanowiący ówczesne psychodeliczne magnum opus grupy, prawie dziesięciominutowy, instrumentalny //Interstellar Overdrive//. Rozpoczynający się hard-rockowym riffem utwór zapowiada się jako "typowy", aby już po chwili przejść - w wydaje się - mocno chaotyczną improwizację, z lekko drażniącymi dźwiękami organów Farfisa i szalenie anarchistyczną partią gitary. Gdzieniegdzie wraca jeszcze początkowy riff, ale dominują jednak totalne muzyczne eksperymenty. W psychodelicznym sosie duszą się jeszcze //Pow R. Toc. H//, który zapamiętujemy przede wszystkim z uwagi na szalone odgłosy wydawane przez Syda Barretta i Rogera Watersa oraz //Take Up Thy Stethoscope and Walk// (z ciekawą partią wokalną). Pozostałe utwory są już zdecydowanie bardziej uporządkowane i przyjaźniejsze uchu przeciętnego słuchacza. To, co dla nich charakterystyczne, to specyficzny, pełen uroku klimat rodem z dziecięcego świata wyobraźni. W warstwie tekstowej roi się w nich od wszelakich stworów z kart dziecięcych książek, gnomów, skrzatów, strachów na wróble... W warstwie muzycznej to utwory zaskakująco chwytliwe i lekkie, pełne - co charakterystyczne dla późniejszego **Pink Floyd** - świetnie wykorzystanych efektów dźwiękowych, znakomicie wzbogacających utwory (koński stukot w //The Scarecrow//, tajemnicze dźwięki lasu we //Flaming//, szalony koniec //Bike//), często nawiązujących do muzyki ludowej. Właściwie każdy spośród tych utworów jest świetny. Ja chciałbym jednak szczególnie wyróżnić //Lucifer Sam//, który stanowi wręcz wzorcowy przykład psychodelii umiejętnie zamkniętej w trzyminutowej, chwytliwej piosence. Niesiony przez intrygujący basowy riff opleciony rozedrganymi partiami gitary utwór hipnotyzuje i wciąga, a dzięki chwytliwemu refrenowi szybko zapada w pamięć. Warto zwrócić też uwagę na znakomite efekty dźwiękowe w tle i partie klawiszy, nadające utworowi dodatkowego psychodelicznej otoczki, a także lekko "shadowsowskie" solo. Urzekające są też dwa, prościutkie muzycznie kawałki: przypominający piosenkę z dobranocki //The Scarecrow// oraz zabawna historia skrzata - //Flaming//. Trudno nie ulec jakiejś beztrosce i radości płynącej z tych utworów. Album jedyny w swoim rodzaju. Słychać tu mnóstwo rzeczy charakteryzujących późniejszy styl zespołu (harmonie głosowe, wykorzystanie efektów dźwiękowych), a jednak jest to album zupełnie inny od pozostałych w dorobku **Pink Floyd**. Album, który nigdy się nie zestarzeje. Absolutna klasyka rocka.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Piper At The Gates Of Dawn

Pink Floyd

Data wydania: 1967

Wytwórnia: Columbia

Typ: Album studyjny

Producent: Norman Smith

Gatunki:

  • rock psychodeliczny