10 / 10
PaweĹ Chmielowiec
Jeden z najbardziej efektownych powrotów w historii metalu! Wielkie słowa - wielki album. Panowie z **Exodus** zamilkli na kilkanaście lat, co pozwoliło im podładować stare akumulatory albo raczej zakupić nowe, o znacznie większej mocy. Owocem ich studyjnej pracy jest Tempo Of The Damned. Płyta o niesamowitej sile rażenia. Łącząca wszystkie najważniejsze atrybuty starego **Exodusa** (mięsiste riffy, agresję, energię) z brzmieniem godnym nowego milenium (genialna robota producenta Andy'ego Sneapa).
Już za sam początek płyty należy składać pokłony. //Scar Spangled Banner// to kaskada szybkich riffów i thrashowy atak jakiego nie słyszeliśmy od czasów **Impact Is Imminent**. I gdy wydaje się, że lepiej być nie może, dostajemy //War Is My Sheapard//, jedna z najlepszych, thrashowych kompozycji, jakie słyszałem.
Czas nie odcisnął najmniejszego piętna na głosie Steve'a Souzy, a reszta muzyków zionie energią jak za czasów **Bonded By Blood**. Zatem **Tempo Of The Damned** nie daje wytchnienia aż do samego końca. Nie ma ani nudnych momentów, ani pomyłek jak dawniej (nędzne przeróbki). Thrashowa maszyna gna przed siebie. Minimalnie zwalnia w //Shroud of Urine//, który jest ukłonem w stronę klasyki metalu. Gitary galopują tutaj w sabbathowskim tempie, grają unisono godne **Iron Maiden**, a w przerwach znajdują czas na melodyjne solówki. Na pewno warto zwrócić uwagę na //Impaler//. Chociażby dlatego, że numer pamięta jeszcze czasy Paula Baloffa i Kirka Hammeta
**Tempo Of The Damned** to porcja absolutnie doskonałego thrash metalu. Album spójny, świetnie wyprodukowany, kompozycyjnie dopracowany i miażdżący ilością riffów (//Throwing Down, Culling the Herd, Forward March, War Is My Shepherd//). To spełnienie marzeń fanów **Exodus** i wszystkich tych, którzy stracili wiarę w stary, dobry thrash metal.
Data dodania: 01-01-2012 r.