8 / 10
Maciej WilmiĹski
Ponad 30 miesięcy w trasie, 203 koncerty, podkreślmy - żaden w Polsce. Europa, Azja, Ameryka Północna, Ameryka Południowa. Rock In Rio, Monsters Of Rock, pierwszy występ za "żelazną kurtyną" w Bułgarii. Oto rozmiary trasy promującej album **Love At First Sting**, w czasie której zarejestrowano koncerty w Paryżu, Los Angeles, Costa Mesa oraz San Diego, aby po dokładnym przesłuchaniu wybrać te z Kalifornii i Paryża na drugą koncertówkę o doskonale oddającym charakter trasy tytule **World Wide Live**.
Miejsce rejestracji materiału, data wydania albumu i rozmiary trasy nasuwają nieuchronne skojarzenia z **Live After Death** **Iron Maiden**. Ich "World Slavery Tour" (łezka się kręci na wspomnienie, że trasa zaczęła się w Polsce), jak i sam album przebiły dzieło załogi z Hannoveru. I pomyśleć, że zaledwie 3 lata wcześniej **Iron Maiden** supportowali **Scorpions**... W każdym razie w 1985 roku na rynku pojawiły się koncertówki dwóch zespołów, które należały wówczas do absolutnej muzycznej czołówki.
**World Wide Live** - nagrane w pięknym okresie kiedy metal rządził światem, a **Scorpions** byli na samym szczycie popularności i imponowali muzyczną formą - paradoksalnie zamyka najlepszy muzyczny okres zespołu. Co prawda potem nastąpiły jeszcze bardziej spektakularne trasy koncertowe i świetnie sprzedający się album **Crazy World** z megahitem //Wind Of Change//, ale fani wciąż z nostalgią wracają do złotych lat 80-tych, a i sam zespół nie ma wątpliwości, kiedy wiodło im się najlepiej. Świadczy o tym chociażby to, że po 18 latach **Scorpions** na koncertach wciąż wałkują te same piosenki - na ostatniej trasie z okazji 30-lecia zespołu zaprezentowali aż 12 z 17 piosenek znajdujących się na **World Wide Live**.
Album wypchany jest do granic możliwości - 79 minut i 17 utworów (pierwotnie oczywiście na 2 winylach) - jest więc czego słuchać. Wszystkie utwory pochodzą z lat 1979-1984 - można mieć pretensje i żal, że **Scorpions** nie zaprezentowali ani jednego klasyka z okresu współpracy z Ulim Rothem, jednakże patrząc na to drugiej strony - mamy tu utwory których nie mogliśmy dotąd poznać w wersjach koncertowych. Widać, że jest to świadomy zabieg - na wydanej 10 lat późnej kolejnej koncertówce również nie znalazł się ani jeden utwór zagrany tutaj.
**World Wide Live** słucha się znakomicie, ale krążek ten właściwie niczym nie zaskakuje. Niewątpliwie potwierdza opinie, że **Scorpions** to znakomity zespół koncertowy - utwory odegrane są perfekcyjnie, a na scenie nabierają dodatkowego "kopa" - brzmią o wiele ciężej i dynamiczniej, nie ma tu tak słodkiego brzmienia jakie cechowało dokonania studyjne. Jedyne novum - to tradycyjna metalowa popisówa gitarzysty prowadzącego - **Six String Sing** pokazuje, że Matthias Jabs to wioślarz nietuzinkowy, jednakże na tle podobnych wyczynów, nie wyróżnia się niczym specjalnym.
Dziwić może, że znalazły się tu tylko dwie ballady, co dobitnie potwierdza, że wbrew powszechnie panującej opinii, to nie przejmujące akustyczne pieśni zaprowadziły grupę na muzyczne szczyty.
Na pewno album ten spełnia wszystkie wymagania bardzo dobrej koncertówki: repertuar to praktycznie same hity, zespół gra wyśmienicie, publiczność jest w totalnej ekstazie - ja jednak bardzo rzadko do niego wracam, przede wszystkim ze względu na kiepską dyspozycję wokalną Klausa Meine. Nieoczekiwanie to właśnie on jest najsłabszym punktem zespołu - jego śpiew wyraźnie odbiega od wysokiego standardu, do którego nas wszystkich przyzwyczaił. Słychać wyraźną zniżkę formę i zmęczenie, szczególnie daje się to we znaki w zapowiedziach utworów oraz w końcówce albumu, gdzie Klaus śpiewa "bokami" i "kładzie" //Another Piece Of Meat// i //Dynamite//. Momentami jego śpiew jest naprawdę zaskakująco chwiejny, co znacznie obniża ocenę albumu.
Nie przekonuje mnie też produkcja, brzmienie jest niezbyt klarowne, czasami za słabo słychać solowe partie gitary, a za bardzo na pierwszy plan wysuwa się perkusja (na całe szczęście tym razem Herman nie uraczył nas swoją solówką).
Mimo tych niewątpliwych wad **World Wide Live** godne jest polecenia nie tylko fanom **Scorpions**, to wspaniały dokument z najwspanialszego okresu zespołu, który mimo ponad 30-lat na scenie wciąż daje znakomite koncerty i żyje zgodnie z credem tradycyjnego "otwieracza" ich show- //Coming Home//:
//Year after year out on the road/ It's great to be here to see you all/ I know for me it is like coming home/ Day after day out on the road/ There's no place too far that we wouldn't go/ We go wherever you like to rock'n roll//.
Data dodania: 01-01-2012 r.
9 / 10
Marcin Budyn
**World Wide Live** to zapis z koncertów **Scorpions** z trasy **Love At First Sting**, głównie z występów w Kalifornii, ale też z Paryża i Kolonii. Gigantyczna trasa, zespół u szczytu popularności, setlista najeżona przebojami... Słychać potęgę brzmienia, entuzjazm, radość grania, znakomity odbiór fanów. Powiew starych, dobrych czasów.
Płyta ma inne oblicze niż pierwsze koncertowe wydawnictwo **Scorpions**. Utwory wykonane są właściwie w wersjach bliskich wersjom studyjnym, dodatkowe popisy ograniczone zostały tylko do //Six String Sting// Jabsa. Mamy za to imponującą listę wykonanych z wielkim wykopem koncertowych killerów, z których większość do dziś jest grana na koncertach zespołu: //Coming Home//, //Bad Boys Running Wild//, //Blackout//, //Big City Nights//, //Coast to Coast//, //Rock You Like a Hurricane//, //Dynamite//, //The Zoo//, //No One Like You//... Zadziwiające, że na płycie znalazły sie tylko dwie ballady (ale za to te najbardziej klasyczne): //Holiday// i //Still Loving You//. Jest to dobitny dowód na to, że opinie niektórych osób, że **Scorpions** wybili się na balladkach niewiele mają wspólnego ze stanem faktycznym.
Można przyczepić się do produkcji, zwłaszcza wersja zremasterowana albumu w przesadny sposób eksponuje bębny Hermana Rarebella nieco tłumiąc tym zabiegiem brzmienie gitar. Nie najlepsza jest też forma wokalna Klausa. Mimo wszystko ten album to wspaniała muzyczna dokumentacja koncertowego **Scorpions**, który na scenie budził wówczas (i budzi do dziś) niesamowite emocje.
Data dodania: 01-01-2012 r.