Encyklopedia Rocka

7 / 10

Maciej Wilmiński

Kiedy usłyszałem pierwszy singiel - //Tinę// byłem lekko skonfundowany. Popowy klimat, wręcz delikatny śpiew Muńka, do tego bożonarodzeniowy tekst (wówczas na czasie). Utwór, a i owszem urokliwy (refren!), przebojowy, ale hmm... zapowiadał komercyjną, zachowawczą płytę. Skojarzenia jednoznaczne - **Borysewicz-Kukiz**, solowy **Panasewicz**. A nie tego się spodziewałem, szczególnie po **Oldschool Party** **Benedka** i **I Hate Rock'n'Roll** - **T.Love**. Drugi singiel - //Święty// mógł mnie tylko w tym przekonaniu utwierdzić. Fortepianowa ballada o wzorcowej, proradiowej budowie... Z drugiej strony - czego tu do cholery się czepiać? Życzmy sobie więcej takich utworów jak //Tina// i //Święty// w naszych stacjach radiowych. Popu zagranego z taką klasą, z inteligentnymi tekstami i przede wszystkim z takimi melodiami. I któż z nas spodziewałby się Muńka w takich klimatach, jakie słyszymy w //Świętym//? Jakoś rzadko mówi się o nim, że facet potrafi śpiewać ballady (pamiętacie //Kosmos// z **Al Capone** **T.Love**?). Tu wypada świetnie, do tego te zagrywki Benedka w refrenie. Cud, miód i orzeszki! Cała płyta jest jednak zdecydowanie inna. Muniek i Janek Benedek zapraszają nas w podróż po swoich muzycznych fascynacjach, źródłach. Mamy więc stylistyczny miszmasz, z klimatami, które Muńkowi i Jankowi chodzą po głowie, a dla których niekoniecznie byłoby miejsce w formule **T.Love**. Jest okołorockowo, ale niekoniecznie w klimatach bliskich przeciętnemu fanowi **T.Love**. To bardziej rock w stylu lat 60-tych, momentami mocno zahaczający o klimaty folkowe (tak polskie, jak i amerykańskie). Słychać Stonesów, słychać **The Clash**, ale nie tak bardzo jak na solowej płycie Benedka, słychać też **Davida Bowie** czy **The Doors**. Efekt - bardzo udany! Nie brakuje klimatów w stylu **T.Love**. Tak w starym benedkowym stylu (//Georgie Brown//), jak i w przedbenedkowym (świetne, bujające //Hot, Hot, Hot// to dla mnie skrzyżowanie **Rolling Stones** z **T.Love** spod znaku płyty **Wychowanie**). Jest też szwagierkolaskowato (przypomnijcie sobie świetne //Komu Dzwonią//) w stylu **Toma Waitsa** (//Ring Dong//), a taki //Gan// sprawia wrażenie, jakby Muniek w końcu nagrał numer, nawiązujący do swojego wielkiego idola - **Boba Dylana** choć wszystko to polane w sosie country mogącym kojarzyć się z **Johnym Cashem**. Najbardziej zaskakują chyba - obok //Świętego// - //Dzieje Grzechu// z gościnnym udziałem Anny Marii Jopek. Wstęp niczym z... //Małgośki// **Maryli Rodowicz**, stylowe zwrotki, kompletnie zaskakujący refren... Generalnie - płyta nie ma słabego punktu. Dostajemy tylko dziesięć utworów, ale każdy z nich to po prostu klasa. Właściwie każdy z nich jednoznacznie nawiązuje do jakichś rockowych archetypów. Zespół żongluje konwencjami i klimatami, jednakże wszystko to w wykonaniu Muńka nabiera tego specyficznego, muńkowego charakteru i wszystkie utwory ładnie łączą nam się w całośc. Warto oczywiście zwrócić uwagę na teksty, które pokazują, że Staszczyk-tekściarz wciąż jest klasą dla samego siebie. Warto!
Data dodania: 01-01-2012 r.

Muniek

Muniek

Data wydania: 2010

Wytwórnia: Sony

Typ: Album studyjny

Producent: Jan Benedek

Gatunki:

  • rock