5 / 10
Marcin Budyn
O ile podobnie "dynamiczna" okładka **Screaming For Vengeance** kojarzyła się z drapieżnością i siłą, to w przypadku **Turbo** skojarzenie przybiera raczej kierunek kolorowego kiczu i plastiku. Nie bez powodu. Większość zespołów metalowych które dominowały w pierwszej połowie lat 80-tych w drugiej połowie dekady nieco łagodziła swoje brzmienie i nie ominęło to także i **Judas Priest**.
Utwory na **Turbo** brzmią dość miękko, syntetycznie, wręcz dyskotekowo, a panowie wykazują skłonność do wykorzystywania ładnych, melodyjnych refrenów, muzycznie zbliżając się do ówczesnego oblicza dominujących w Ameryce **Van Halen**, co akurat niekoniecznie pasuje do charakteru grupy z Birmingham. Właściwie tak "lekko i przebojowo" brzmi cały album. Całe szczęście, że panowie z Priest darowali sobie chociaż nagrywanie "pościelowych" balladek.
Twardzi metalowcy raczej powinni omijać ten album z daleka, ale ci którzy lubią radosny, prosty, melodyjny rock z lat 80-tych z przyjemnością przesłuchają tę płytę (aczkolwiek muzyka i tak jednym uchem wpadnie, drugim wypadnie). Na pewno znajdzie się kilka fajnych (przynajmniej na tle reszty) numerów jak //Turbo Lover//, //Reckless// czy quasi-balladowe //Out in the Cold//. Fajnie by też brzmiało wybornie rozpoczynające się //Rock You all Around the World// gdyby nie rażąco trywialny refren.
Po prostu, lekka, przyjemna płyta do której trzeba podejść na luzie. No cóż, nawet "bogowie metalu" lubili pobrzmiewać na dyskotekach.
Data dodania: 01-01-2012 r.