Encyklopedia Rocka

4 / 10

Maciej Wilmiński

Mimo że w ostatnie dziesięciolecie XX wieku **Scorpions** weszli z wielkim hukiem, ogromnymi sukcesami i oszałamiającą popularnością, to już schyłek wieku oznaczał również schyłek ich popularności - zniknęli w świecie grunge'u, nu-metalu i tracącego popularność rocka. **Scorpions** postanowili więc, wzorem innych wielkich kapel (**Megadeth**, **Metallica**) złagodzić brzmienie i spróbować w ten sposób odzyskać zasłużoną popularność. Fani przyjęli wiadomość tą wiadomość z dużą rezerwą, ale czy można od prawie 50-letnich facetów wymagać, aby bez końca "rock us like a hurricane" ? Inna sprawa, że to zawsze wychodziło im najlepiej, dlatego też zespół schodząc ze sprawdzonej ścieżki sporo ryzykował. **Pure Instinct** jest w całości dziełem liderów zespołu - tym razem **Scorpions** zrezygnowali ze współpracy producentów i zawodowych songwriterów i powrócili do dawnej, sprawdzonej metody pracy. Zmiana nastąpiła na stanowisku perkusisty - zagrał na niej sesyjny muzyk - Curt Cress, majacy na swoim koncie współpracę m.in. z **Meat Loafem** i **Freddiem Mercurym**, ale także **Falco**, **Alphaville** czy **Boney M.** Współprodukowany przez Keitha Olsena (//Wild Child// i //When You Came Into My Life//) i Erwina Muspera album ujrzał światło dzienne w roku 1996 i... okazał się kompletnym niewypałem - słaby kompozycyjnie, schematyczny i po prostu nudny, przeszedł właściwie bez echa. Okazało się, że o ile **Scorpions** potrafili praktycznie na każdym krążku zamieścić kilka znakomitych spokojniejszych kawałków i ballad, to nie potrafią stworzyć na bazie tego typu grania całego albumu. Przede wszystkim zawodzą kompozycje - nie ma tu ani jednego dobrego, ciekawego riffu, piosenki mają typowo popowe akustyczno-nijakie melodie. Zresztą bardzo dużo tu akustycznych brzmień, to właśnie na nich opiera się większość utworów. Zespół śmielej też sięgnął klawisze, które pojawiają się bardzo często. Ponadto teksty znów drażnią pretensjonalnością i banałem. Bardzo dobrze prezentują się natomiast solówki Jabsa, który wykonał tu świetną robotę (//But The Best For You//, //Oh Girl...//, //When The River Flows//). **Pure Instinct** zaczyna się całkiem obiecująco - bardzo fajny rockowy //Wild Child// w dobrym starym stylu, potem nierówny ale ciekawy //But The best For You// (z dwoma fajnymi solówkami i godnym uwagi, aczkolwiek jakże banalnym, riffem). Potem jest już jednak bardzo niedobrze. Słychać, że Scorpions stąpają po niepewnym dla nich gruncie i po prostu grzęzną - pomyślane jako "rockowe dynamity" //Stone In My Shoe// czy //Oh Girl// po prostu nudzą i drażnią. Popowe i doskonale nadające się do radia //Soul Behind The Face//, //When The River Flows// i //Time Will Call Your Name// słucha się bardzo przyjemnie i miło, jednakże nie ma w nich nic, co byłoby w stanie porwać słuchacza, żadnych zapadających w pamięć melodii, porywających zagrań - ot poprawne, miłe uchu akustyczne granie z chwytliwymi, dającymi się śpiewać refrenami i lekkimi tekstami. Czarę goryczy przelewają ballady - zaskakująco słabiutkie, do bólu schematyczne i niemiłosiernie się dłużące - tak jak chociażby namolnie promowany //You And I// z jakże wzruszającym tekstem. Na szczęście na sam koniec **Scorpions** zostawili prawdziwą perełkę -// Are You The One?//, to prawdziwy majstersztyk, świeża, porywająca klawiszowa ballada z piękną, bardzo ascetyczną melodią (fajne smyczki) i przejmującym śpiewem Klausa, który w kilku poprzednich kawałkach sprawiał wrażenie jakby robił to od niechcenia. W takich utworach nawet infantylny tekst wydaje się wielki. **Pure Instinct** może się podobać słuchaczom radia i wielbicielom prostych, łagodnych melodii, bardziej wymagający słuchacz nie znajdzie tu jednak nic interesującego. Duże rozczarowanie.
Data dodania: 01-01-2012 r.

3 / 10

Marcin Budyn

W połowie lat 90-tych kończyła się wielka era rocka na listach przebojów. **Scorpions** zaniepokojeni niemalże zignorowaniem przez media ich heavy-metalowego albumu **Face The Heat** postanowili pójść za "wiatrem zmian" i nagrać lekki, balladowy album. Co prawda promujący album singiel //You and I// zyskał spora popularność w stacjach radiowych, ale sam album sprzedał się słabiutko. Na domiar złego oczekujący rocka fani zespołu byli wściekli, media zaś drwiły, że **Scorpions** stracili swoje żądło. Doprawdy, przykro słuchać na **Pure Instinct** zagubionych herosów rocka. Utwory są mdłe, na domiar złego głos wokalisty brzmi po prostu cieniutko. Trochę honoru ratuje otwierający album zadziorny //Wild Child//, ale akurat ten kawałek nagrany został wcześniej niż reszta materiału. Dość ostry i dynamiczny jest jeszcze co najwyżej //Stone in My Shoe//, ale to jednak nie ta liga... Trochę ostrych gitar mamy w //But The Best For You// i //Oh, Girl//, ale to bardzo, bardzo słabe utwory, a intro do drugiego z nich woła o pomstę do nieba. Na tle tego wszystkiego nijaki, choć dysponującym ciekawym, klimatycznym wstępem w wykonaniu Jabsa //You and I// zdaje się robić w miarę przyzwoite wrażenie. Ze spokojnych numerów stosunkowo najlepiej wypada jeszcze napisany dla **Bonnie Tyler** //Are You the One?//, ale to akurat jest pewna odskocznia od scorpionsowskiego brzmienia. Osobiście wyróżniłbym za to //Soul Behind the Face//, nie żeby budziło zachwyt, po prostu jest jednym z niewielu utworów na tym albumie, których przyjemnie się słucha. Jest to zdecydowanie najsłabsza pozycja w dyskografii **Scorpions**.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Pure Instinct

Scorpions

Data wydania: 1996

Wytwórnia: East West

Typ: Album studyjny

Producent: Erwin Musper, Keith Olsen, Scorpions

Gatunki:

  • pop rock