6 / 10
Marcin Budyn
No cóż, **Come An'Get It** to dowód, że sukces komercyjny nie zawsze idzie w parze z artystycznym. Po udanych albumach **Lovehunter** i **Ready An'Willing**, ta płyta jednak rozczarowuje, choć przyznam, że większości materiału słucha się po prostu przyjemnie - jest to kontynuacja tego, do czego **Whitesnake** już nas przyzwyczaił. Brak tu jednak większych wzlotów.
Warto zwrócić uwagę na kilka utworów, chociażby na zawadiackie //Would I Lie to You// czy oparte na uwydatnionym, klawiszowym akompaniamencie //Don't Break My Heart Again// choć i tak nie są to rzeczy na miarę //Fool for Your Loving// czy //Walking in the Shadow of the Blues//. Pozytywne wibracje niesie wraz z sobą rozpędzony //Hot Stuff// z klawiszową solówką Jona Lorda, a trudno się nie uśmiechnąć słuchając radosnego, rockandrollowego //Wine, Women An'Song//, mimo, ze utwór ten jest chyba kwintesencją muzycznej wtórności. //Lonely Days, Lonely Nights// ma śpiewny refren i riff, który przy większej ilości decybeli przypominałby któryś ze starych riffów Ritchiego Blackmore'a.
Taki //Come an Get It// jest w sumie niczego sobie, ale jednym uchem wpada, drugim wypada. /Child of Babilon mogłoby być interesujące, zepsute jest jednak przez infantylny motyw rytmiczny w refrenie. Z kolei końcówka płyty już całkiem wieje nudą (no może poza //Till the Day I Die//). Reasumując, płyta nie jest zła, nie jest też dobra. Jest z pewnością melodyjna i przyjemna w odbiorze, wyraźnie jednak widać stagnację zespołu.
Data dodania: 01-01-2012 r.
Whitesnake
Data wydania: 1981
Wytwórnia: United Artists/Geffen
Typ: Album studyjny
Producent: Martin Birch
Gatunki:
- hard rock >>
- blues rock