7 / 10
Maciej WilmiĹski
Kiedy tylko dowiedziałem się o zamiarze nagrania przez zespół **Scorpions** płyty z akustycznymi wersjami swoich utworów, byłem wściekły. Najpierw eksperymentalny **Eye II Eye**, potem album z orkiestrą berlińską (skądinąd znakomity), a teraz "unplugged". I pomyśleć, że zaraz po wydaniu **Moment Of Glory** Rudolf Schenker zapowiedział, że następny album będzie stanowić powrót zespołu do "naprawdę ciężkiego i szybkiego grania". Z niecierpliwością oczekiwałem więc kolejnego "krążka" zespołu, a gdy dowiedziałem się że będzie to album akustyczny pomyślałem, że **Scorpions** zaczynają odcinać kupony od dawnej sławy...
Kiedy jednak w końcu "krążek" wylądował w odtwarzaczu i poleciały pierwsze nuty - zrobiło mi się wstyd. Po raz kolejny okazało się, że **Scorpions** nadal są wielcy...
Album został nagrany podczas trzech koncertów w Lizbonie - z 8,9 i 10 lutego tegoż roku. Znalazło się na nim 9 wielkich hitów zespołu, 3 nowe utwory i 3 covery. Pierwsza rzecz, która rzuca się w uszy, to doskonała zabawa zgromadzonej publiczności. Chóralne okrzyki, klaskanie rytmu i aplauz po każdym utworze - nie ma wątpliwości, że publiczność entuzjastycznie przyjmuje każdy utwór. Szkoda, że Klaus Meine nie jest zbyt elokwentny, i jego konferansjerka ogranicza się tylko do podziękowań i zapowiedzi następnego utworu. Zresztą można mu to wybaczyć, tym bardziej że wokalnie spisuje się bez zarzutu. Doprawdy - ten facet ma już 53 lata, a śpiewa tak, jak 20 lat temu !! Gitarzyści - Schenker i Jabs wypadają równie znakomicie. Okazuje się, że ci panowie "bez prądu pod palcami" czują się tak samo dobrze jak mając "pod wiosłem" kilkadziesiąt tysięcy watów.
Jeżeli chodzi o nowe wersje starych "kawałków" - wszystkie wypadają wprost znakomicie. Naprawdę ciężko jest tu wyróżnić jakikolwiek utwór - wszystkie są świetne. Jednocześnie szkoda, że zespołowi zabrakło odwagi (a może ochoty ?) na zmianę aranżacji piosenek. Szkoda, ponieważ wszystkie innowacje okazały się strzałem w dziesiątkę. Najlepiej wypada chyba //Holiday//, zagrany z ogromną werwą i czadem - to chyba najjaśniejszy punkt całego albumu. Ciekawie wypada //Send Me An Angel// z doskonale wyeksponowana linią basu (brawa !!!). Kompletnie nie udał się natomiast //Catch your Train//, gdzie dodano harmonijkę ustną i fortepian i w efekcie uzyskano dość groteskowe country. W pozostałych utworach innowacje ograniczyły się tylko do wprowadzenia wiolonczeli, fortepianu, bądź chórku żeńskiego... Co prawda //Always Somewhere//, czy //The Zoo// i tak wypadają świetnie, ale czuć, że można było coś tutaj zmienić...Jedno jest pewne - słuchając tych utworów możemy podziwiać kunszt "skorpionów". Kunszt i niesamowity talent do tworzenia niezwykle przebojowych i melodyjnych piosenek.
Doskonale wypadają 3 covery. Wszystkie stanowią mocne punkty albumu i słucha się je z prawdziwą przyjemnością. //Dust In The Wind// - zespołu **Kansas** oraz //Drive// - **The Cars** to melodyjne kawałki świetnie wypadające w akustycznej wersji. Natomiast //Love Of My Life// - **Queen**, to przede wszystkim popis Klausa Meine. Naprawdę ciężko jest dorównać komuś takiemu jak Freddie Mercury, a Klausowi... prawie się to udało. Zupełnie nie przekonują mnie trzy nowe utwory. Najlepiej z nich wypada //When Love Kills Love// z chwytliwym refrenem. W //Life Is Too Short// na wyróżnienie zasługuje tylko refren, a //I Wanted To Cry (But the Tears Wouldn't Come)// po prostu nudzi. Główną wadą nowych piosenek jest to, że w ogóle nie wpadają w ucho i po prostu nużą. Poza tym - ile można pisać piosenek na ten sam temat ? Mnie osobiście nie podobają się już same tytuły. Panowie nie można w kóło o jednym !!
Główną wadą tego albumu jest... brak gitary elektrycznej. Nie, wcale się nie czepiam. Ten instrument jest po prostu nie do zastąpienia. Kiedy słucham akustycznych wersji //Still Loving You// czy //Wind Of Change// po prostu brakuje mi tych świetnych, monumentalnych solówek Schenkera. Oczywiście w każdym utworze sola występują ale chociaż niczego nie można im zarzucić (np. //Hurricane 2001//), to nijak mają się one do oryginałów.
Można czepiać się jeszcze wyboru piosenek (brak //Lady Starlight//, tylko jeden utwór z lat 1972-1978), ale to byłoby szukanie dziury w całym. Zresztą jest jeszcze wersja DVD z 6 kolejnymi "kawałkami".
**Acoustica** to naprawdę dobry i warty polecenia album. Idealny na złą pogodę, czy relaks po męczącym dniu (albo całodniowym słuchaniu death metalu).
Data dodania: 01-01-2012 r.
6 / 10
Marcin Budyn
Po płycie z orkiestrą symfoniczną przyszedł czas na płytę akustyczną. Namiastkę "unplugged" fani **Scorpions** mieli podczas trasy **Face the Heat** kiedy zespół wraz z Michaelem Schenkerem prezentował kilka utworów w wersjach akustycznych w trakcie koncertów (o czym mieli możliwość się przekonać polscy fani w Warszawie). Tym razem, w roku 2001 przyszedł czas na pełny występ tego typu.
Sam pomysł nie do końca mnie przekonywał, na szczęście **Scorpions** nie ograniczyli się do odegrania swoich kawałków na gitarach akustycznych, a zdecydowali się na bardziej wysmakowane aranżacje. Zespół wspomaga trzeci gitarzysta, urocza wiolonczelistka i parę innych osób, szkoda przy tym, że nie zdecydowano się na zaproszenie jakiegoś znanego muzyka. Jest też Christian Kolonovits na instrumentach klawiszowych. W efekcie dostajemy świetną klimatyczną, zabarwioną bluesowo wersję //The Zoo//, wysmakowaną aranżację //Send Me an Angel//, wyśmienitą dynamiczną wersję utworu //Dust in the Wind// **Kansas** z pięknym solo na wiolonczeli. Covery są jeszcze dwa: //Love of My Life// **Queen** (trudno dorównać Freddy'emu Mercury'emu, ale Klaus jako tako daje radę) i //Drive// **The Cars** - oba udane.
Niespodziewanie sztandarowa akustyczna ballada **Scorpions** //Holiday// została zupełnie przearanżowana - zwrotki mają fajny, niespokojny klimat, natomiast przerobiony na refren fragment //Longing for the sun...// śpiewany przez chórzystki brzmi fatalnie i psuje utwór. Bardzo kontrowersyjny zabieg. Wspaniałą niespodzianką wydaje się w pierwszej chwili być tytuł //Catch Your Train//, niestety on z kolei został zaaranżowany w sposób niemal kabaretowy z plumkającym pianinem, a głos Klausa w porównaniu z oryginałem brzmi słabiusieńko. Nowe utwory są raczej słabe (zwłaszcza //Life Is Too Short// i //I Wanted To Cry// (jako tako wypada co najwyżej //When Love Kills Love//), //You and I// brzmi bardzo biednie (zwłaszcza pozbawione swojego atutu czyli klimatycznego, "elektrycznego" intro). Tragedią jest to, co panowie zrobili ze //Still Loving You// - dziwne przetasowania pozbawiają utwór zupełnie jego dramaturgii. Na szczęście optymistyczna jest za to sama końcówka albumu - //Hurricane 2001// brzmi radośnie i ukazuje wspaniałą zabawę zespołu z publicznością.
Mam duży żal do zespołu o dobór utworów (i skupienie się na balladach), bo w wersji DVD widać ile wniosły do występu bardziej żywe utwory i większość tych pominiętych na wersji CD zdecydowanie powinna zastąpić słabsze pozycje. Mimo mnogości zarzutów trzeba docenić walory artystyczne albumu, bo naprawdę instrumentaliści pokazali się tu z dobrej strony, a aranżacje naprawdę momentami są wykwintne. **Acoustica** to przyzwoity album z licznymi plusami i równie licznymi minusami.
Data dodania: 01-01-2012 r.
Scorpions
Data wydania: 2001
Wytwórnia: East West
Typ: Album koncertowy
Producent: Christian Kolonovits, Scorpions
Gatunki:
- pop rock