Encyklopedia Rocka

8 / 10

Marcin Budyn

Jakie można mieć oczekiwania w stosunku do płyty firmowanej nazwiskami Coverdale i Page? Dwie wielkie indywidualności, dwaj herosi hard rocka... Herosi, którzy spotkali się w zupełnie różnych punktach kariery. Jimmy Page po rozpadzie **Led Zeppelin** wielkim muzykiem być nie przestał, jednak trudno w jego przypadku mówić o jakimś rozkwicie twórczym. Udzielał się głównie jako współpracownik innych wziętych artystów, a jego zespół **The Firm** nagrał dwie płyty, które światowego rynku nie podbiły. Za to David Coverdale ze swym **Whitesnake** rozwinął się i w drugiej połowie dekady stał się megagwiazdą globalnej sceny rockowej. Muzyka **Coverdale/Page** nasiąknięta jest dość mocno post-zeppelinowskim klimatem, a jeśli czasem przypomina **Whitesnake** to w tych utworach, które oparte zostały na właśnie takich brzmieniach. Struktura samych utworów jest dość zróżnicowana, a przez to ciekawa. Pulsujące riffy przewijają się z rytmicznymi eksplozjami czy też ze żwawymi akustykami, tu i ówdzie pobrzmiewa harmonijka ustna. W zeppelinowskie klimaty wprowadza nas sam Coverdale, który momentami wręcz naśladuje wrzaskliwy śpiew Planta (//Shake My Tree//, //Over Now// czy //Don't Leave Me This Way//). Czasami wokalista śpiewa mocno zachrypniętym głosem, czasami jednak zdarza mu się przypominać o swoich dobrych, starych czasach i śpiewa głębokim, uroczystym tonem (//Take a Look at Yourself//). Trochę może to nieładnie wokalistę tej klasy co David Coverdale porównywać do innych artystów, ale w //Pride and Joy// momentami zdaje się też nieco naśladować sposób śpiewania Axla Rose'a. Może to celowy zabieg, bo cały utwór trochę kojarzy się z **Guns N'Roses**, a utwór wybrany został na pierwszy singiel (cóż, "gunsi" byli wtedy na topie). Warto zwrócić uwagę na //Shake My Tree// i ujmującą, klimatyczną balladę //Take Me For a Little While// - nie jest to jedyny spokojny numer na płycie, że wspomnę też //Take a Look at Yourself//, chyba najbardziej pobrzmiewający **Whitesnake** fragment albumu. Swoich zwolenników znajdzie przebojowy //Pride and Joy//, najwięcej czadu dostarcza zaś zdecydowanie //Feeling Hot//. Wspomniałem już, że David Coverdale krzyczy jak Robert Plant, warto zwrócić jednak uwagę na jego śpiew w //Easy Does It//, w którym niemal kopiuje sposób śpiewania Planta. Urzeka mnie //Don't Leave Me This Way//, zabarwiony bluesową goryczą, wyróżniający się też długą, łkającą solówką Jimmy'ego Page'a. Przy okazji: jeśli chodzi o partie solowe to na tej płycie gitarzysta nas nie rozpieszcza, gra raczej oszczędnie. Na zakończenie dostajemy całkiem niezły, chwilami refleksyjny, chwilami agresywny //Whisper a Prayer for the Dying//. Płyta **Coverdale/Page** zawiera niezwykle ciekawy materiał, z pewnością bardziej wymagający od produkcji **Whitesnake** i warto tej płycie dać szansę, nawet jeśli pierwsze przesłuchanie nastraja sceptycznie do albumu. Szkoda, że wydawnictwu brakuje kropki nad "i" w postaci jednej czy dwóch kompozycji, które na dłużej zostałyby w pamięci. No bo właśnie: wszystkiego słucha się znakomicie, ale potem muzyka zamiast zostać w głowie wędruje wraz z płytą na półkę. Nokautu nie ma, pozytywne wrażenia jak najbardziej.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Coverdale/Page

Coverdale/Page

Data wydania: 1993

Wytwórnia: EMI/Geffen

Typ: Album studyjny

Producent: Jimmy Page, David Coverdale, Mike Fraser

Gatunki: