5 / 10
RafaĹ Biela
Po dziwnej, eksperymentalnej płycie **Znamię** zespół stanął przed sporym dylematem. Kontynuacja tamtego stylu wymusiłaby niejako zejście z pierwszej linii ówczesnego rockowego frontu. Z kolei do powrotu dawnego stylu nikomu w grupie się nie spieszyło. Szczególnie, że instrumentaliści zasmakowali w technicznym, bardziej skomplikowanym graniu. W efekcie dostajemy płytę dziwaczną - niby łagodniejszą, ale zaawansowaną pod względem instrumentalnym. I można odnieść wrażenie, że panowie skupili się bardziej na tym drugim aspekcie.
Brakuje tu chwytliwych melodii i pasji, które były znakiem rozpoznawczym **IRY**. Nawet na ostrym **Znamieniu** więcej było przebojowych fragmentów. **Ogrody** zdominowane są przez riffy, perkusyjne przejścia, a linie wokalne schodzą na dalszy plan. Wyjątkiem jest na pewno //Jestem obcy//, największy przebój z tej płyty, do dziś grany na koncertach. To spokojna quasi ballada w sam raz do wspólnego śpiewania - ale też jakoś bez ikry, gdzie jej tam do //Nadziei// czy //Deszczu//...
Za to fani gitarowych brzmień na pewno znajdą tu coś dla siebie. Płyta przepełniona jest naprawdę konkretnym, riffowym graniem, do tego dość różnorodnym. Pyszną hard rockową zagrywkę słyszymy w //Nie tracę wiary//, klasycznie brzmi też //Którędy do raju//, gdzie gitarzyści fajnie się uzupełniają. Ale już //Niespokojna dusza// pulsuje niemal funkową wibracją. Kotłujące się riffy, twarda perkusyjna stopa i ostry wokal z //Jeden// sprawiają, ze ten utwór pasowałby do **Znamienia**, podobnie jak dość skomplikowany instrumentalnie //Pozytywny//. Z kolei mięsisty riff z //Telewidza// po prostu przyjemnie buja.
Bolączką płyty są kwestie związane w jakiś sposób z filarem grupy, Arturem Gadowskim. Mało ciekawe ścieżki wokalne i niezbyt ambitne teksty niekorzystnie wpływają na odbiór całości, chociaż do samej technicznej strony śpiewu nie można się przyczepić. Najbardziej jednak widoczne jest jakby stanie zespołu w rozkroku. Wyraźnie uwiera ich komercyjna łatka, chcieliby grać coś bardziej ambitnego, ale nie do końca mają pomysł jak to zrobić. W rezultacie ani starzy fani nie są usatysfakcjonowani, ani niezbyt garną się do nich nowi. Nic dziwnego, że po nagraniu tej płyty zespół się rozpadł.
Jednego tylko szkoda. Zawieszając działalność, zmarnowano najlepsze lata Artura Gadowskiego jako wokalisty. Na **Ogrodach** jest on w świetnej formie, śpiewa pewnie, ostro, z pasją. Po powrocie **IRY** to właśnie tego głosu zabrakło najbardziej.
Data dodania: 01-01-2012 r.