10 / 10
RafaĹ Biela
Moment, w którym Dire Straits i Knopfler osiągnęli absolutną perfekcję. To, co zaczęło się na **Making Movies**, tutaj ma swoją kulminację. Rozbudowane, wielowątkowe kompozycje, niezwykle klimatyczne, eteryczne, ulotne, bogate instrumentalnie, a jednocześnie wciąż bardzo nośne i przebojowe. Utwory łączą się w harmonijną całość, tworzą niepowtarzalny klimat. I są autentycznie przepiękne, nie znajduję lepszego słowa na określenie tej muzyki. Do tego wciągają tak, że nawet 14 minut //Telegraph Road// kończy się niezwykle szybko, pozostawiając słuchacza z niedosytem.
Można się tu zachwycać wszystkim. Wokal Knopflera zachował dawną nonszalancję i luz, ale też jakby dojrzał, jest pełniejszy i bardziej melodyjny. Gitara nie jest już tak na pierwszym planie, idealnie przeplata się z partiami klawiszy. Pięknymi, chwytliwymi motywami można by obdzielić kilka innych płyt. W ogóle cały zespół wspina się na wyżyny. Wspaniale, oszczędnie ale sugestywnie gra tu sekcja rytmiczna. Każde uderzenie jest idealnie w punkt, w wielu momentach napędza kompozycje, w innych gasi, uspokaja. Przepiękne jest operowanie dynamiką, dryfowanie pomiędzy bardzo cichymi, delikatnymi fragmentami, a głośnymi, mocnymi wejściami, co pięknie uwydatnia odpowiednie fragmenty kompozycji.
Album jest monolitem, zamkniętą całością, dlatego czytelnik wybaczy, że będę omawiał utwory po kolei - inaczej się nie da. Wspomniane //Telegraph Road// na początek płyty to prawdziwy nokaut muzyczno - emocjonalny. Rzecz ze wspaniałym, ciekawie zaprezentowanym tekstem, urokliwymi motywami klawiszy, jak zawsze perfekcyjnymi gitarami. A to przecież dopiero początek, chociaż wytchnienia nie będzie. Duszny, mroczny klimat //Private Investigations// pochłania słuchacza, a recytacja tekstu jeszcze pogłębia wrażenie. To początek flirtu Knopflera z ilustracyjną, filmową muzyką i wcale się nie dziwię, że po tak udanym starcie chciał kontynuować eksplorowanie tego kierunku.
Atmosferę rozładowuje trochę //Industrial Disease//, szybki, skoczny utwór z wyrazistym motywem klawiszy. Ale za chwilę dostajemy kolejną bombę emocjonalną - tytułowe //Love Over Gold//. Perfekcyjnie poprowadzona kompozycja, ekscytująca podróż pomiędzy cichymi, szeptanymi fragmentami i dynamicznymi kulminacjami. Wokal, fortepian w dialogu z gitarą akustyczną, sugestywna sekcja mistrzowsko operująca dynamiką - wszystko tu jest absolutnie najwyższej próby. Zostaje //It Never Rains// na wyciszenie emocji, spokojny, lekko płynący utwór pełen chwytliwych motywów - jak to u Knopflera.
W kwestii technicznej muszę dodać, że muzycznej perfekcji dorównuje tu produkcja. I tylko szkoda, że wszystko tak szybko się kończy. Więc włączamy od nowa: //A long time ago came a man on a track...//
Data dodania: 01-01-2012 r.