10 / 10
RafaĹ Biela
W połowie lat 80-tych cyfrowe technologie zapisu i dystrybucji dźwięku dopiero raczkowały. **Brothers In Arms** było jedną z pierwszych płyt rockowych nagranych cyfrowo i wydanych na srebrnym krążku. Od tego czasu ukazały się miliony płyt CD, wiele z nich multiplatynowych, ale do dziś piąty studyjny album **Dire Straits** utrzymuje się w ścisłej czołówce pod względem ilości sprzedanych kopii. Nie jest to zresztą jedyne jego osiągnięcie. W czym tkwi tajemnica sukcesu?
Od czasów **Making Movies** muzyka zespołu Knopflera stopniowo ewoluowała. Pojawiły się bogatsze aranżacje, więcej rozmachu kompozycyjnego i brzmieniowego, a przy tym wręcz perfekcyjna przebojowość. Apogeum osiągnięto właśnie na **Brothers In Arms**. Perfekcja jest tu słowem - kluczem. Muzyka zespołu, dotąd swobodna, rozimprowizowana, pełna wykonawczego luzu, tutaj została zamknięta w dość sztywnych ramach. Każdy dźwięk wydaje się mieć swoje ściśle określone miejsce, a przy tym ma to swój sens i genialną logikę. Wszystko pasuje do siebie wręcz idealnie, przenika się i wynika z siebie, tworząc kompozycje i aranżacje - nie bójmy się tego stwierdzenia - doskonałe.
Niesamowite też, że pozostając wewnątrz własnego stylu, Knopfler stworzył coś tak naprawdę zupełnie dla siebie nowego. W większości utworów jego gitara jest schowana, przygrywa na drugim planie, uzupełnia, dopowiada. Ton kompozycjom nadają zupełnie inne instrumenty, przede wszystkim wyraziste klawiszowe motywy (//So Far Away//, //Walk of Life//), ale też saksofon w //Your Latest Trick//, grający jedną z najpiękniejszych partii tego instrumentu w historii muzyki rozrywkowej. Właśnie - kolejnymi słowami, które świetnie opisują zawartość albumu, są piękno i elegancja. Aksamitne brzmienia, dyskretne, urokliwe partie instrumentów tworzą klimat stylowej elegancji, dojrzałej i inteligentnej muzyki.
Jednocześnie mamy tu spory rozstrzał stylistyczny. Dominują raczej spokojne, stonowane utwory balladowe (//Your Latest Trick//, //Why Worry//, //Brothers in Arms//), ale znalazło się miejsce dla riffowego, energetycznego //Money for Nothing// (z gościnnym udziałem **Stinga**), pastiszowo rock'n'rollowego //Walk of Life//, czy pobrzmiewających etnicznymi klimatami //Ride Across the River// i //The Men's Too Strong//. Sprawia to, że mimo spójnego obrazu płyty, nie tworzy ona takiej zamkniętej całości, jak poprzednie.
Osobny akapit należy się utworowi tytułowemu. To już nie tylko ładny rockowy kawałek, to najprawdziwsze dzieło sztuki. Syntezatorowe plamy akordów, gitara i wokal - tylko tyle, a świat na chwilę przestaje istnieć. Nic to, że Knopfler mocno inspirował się //Bird of Paradise// **Snowy'ego White'a**, skoro stworzył dzieło zwyczajnie lepsze. Proste, oszczędne gitarowe frazy zagrał z taką ekspresją, że nie da się tego powtórzyć, a linia wokalna... cudo.
Można narzekać, że brzmienie zbyt sterylne, że brak dawnego luzu, że może trochę to jednak skrojone pod amerykańskiego odbiorcę radiowego, czy raczej telewizyjnego (pamiętne //I want my MTV//). Ale po co? Ta płyta to ikona, pomnik pięknej rockowej muzyki. A że przy okazji jest szczytowym osiągnięciem komercyjnym Knopflera, to chyba nic złego.
Data dodania: 01-01-2012 r.
Dire Straits
Data wydania: 1985
Wytwórnia: Vertigo
Typ: Album studyjny
Producent: Mark Knopfler, Neil Dorfsman
Gatunki:
- rock