7 / 10
PaweĹ Tkaczyk
Kiedy parę lat temu ogłoszono, że członkowie **Iron Maiden** postanowili zagrać kilka tras wspominkowych dla starych, dobrych czasów i grać podczas koncertów tylko utwory z danego okresu, dostałem wypieków na twarzy. Zacierałem ręce na myśl o występach, na których przypomniane zostaną utwory ze starych płyt nie grane od lat kosztem tych, które grane są do znudzenia. I tak też się stało. Pierwsza trasa tego typu dotyczyła okresu 1980-1983 i zawierała wyłącznie kompozycje z czterech pierwszych albumów. Kiedy przyszła pora na kolejną, wielu fanów na świecie snuło marzenia o tym, że być może pierwszy raz odegrane zostanie //Alexander the Great// czy po wielu latach powrócą inne kompozycje z tamtych lat.
Niestety okazało się, że zapału starczyło tylko na jedno tournee, bowiem **Somewhere Back In Time World Tour**, o którym mowa i którego **Flight 666** jest wiernym dokumentem, przynosi niemalże wierne odwzorowanie słynnego **Live After Death** z 1985 roku. Muzycy zaserwowali swoim fanom większość kompozycji granych właśnie na //World Slavery Tour// w latach 1984-1985. Zabrakło miejsca jedynie dla //Flight of Icarus// (ćwiczyli je przed **Eddie Ripps Up The World** w 2003 r., ale nie wiadomo dlaczego nie zostało włączone do programu, a na żywo utworu nie słyszeliśmy od lat 80-tych), //Running Free// i ostatnio ogranego do bólu //Run to the Hills//. Miło, że można po latach posłuchać w wersjach koncertowych takich kompozycji jak //Rime of the Ancient Mariner// czy //Powerslave//, ale jakie niespodzianki weszły w skład koncertów?. Jak można się było domyślać - niewielkie. Jedyne na co było stać muzyków poza granymi w ostatnich latach takimi kompozycjami, jak //Can I Play With Madness// czy //Heaven Can Wait//, to //The Calirvoyant//, które ostatnio pojawiło się na koncertach w 1998 roku podczas **Virtual XI World Tour** w wykonaniu oczywiście Blaze'a Bayleya i //Moonchild//. Resztę każdy dobrze zna, pamięta i nie powoduje to wypieków na twarzy z radości - z //Fear of the Dark// włącznie, które nie wiedzieć czemu znalazło się na tej trasie, łamiąc jej założenia.
Trudno przyczepić się do samego wykonania. Podczas słuchania **Flight 666** nie napotkamy praktycznie żadnych wpadek. Produkcja także jest świetna, natomiast żaden aspekt nie zachwyca. Nicko gra jak zawsze, Steve także, gitary brzmią tak samo od lat, a Bruce z roku na rok ma słabszy głos. I tak samo sytuacja ma się z omawianą wyżej setlistą. Wszystko to już było - nie raz i nie dwa, a dziesiątki, setki czy nawet tysiące razy. **Flight 666** nie wprowadza do historii wydawniczej **Iron Maiden** kompletnie niczego poza drobnym niesmakiem. Po co w zasadzie wydaje się kolejny album koncertowy po **Rock In Rio** z 2001 roku i **Death On The Road** z 2004?
Na koniec pozwolę sobie wtrącić osobistą dygresję i stwierdzę, że według mnie o wiele lepszym pomysłem na koncertówkę byłoby wydanie czegoś z **A Matter Of Life And Death Tour**, podczas którego grano (jak sama nazwa wskazuje) album **A Matter Of Life And Death** w całości, od deski do deski.
Data dodania: 01-01-2012 r.