Encyklopedia Rocka

10 / 10

Maciej Wilmiński

Niemalże dekadę po opuszczeniu **Judas Priest**, Rob Halford musiał zaczynać praktycznie od zera. Jego **Fight** i **2wo** nie przyniosły spodziewanych sukcesów, dodajmy do tego chude dla klasycznej ciężkiej muzyki lata 90-te i w efekcie u progu nowego wieku mało kto o nim pamiętał. Trzecia próba miała dać ostateczną odpowiedź czy Halforda stać na sukces pod własnym szyldem. Mobilizacja musiała być wielka. Prace rozpoczęto z Bobem Marlette, który zagrał na płycie **2wo**, ostatecznie jednak do współpracy jako producent i współkompozytor zaproszony został współtwórca solowego sukcesu Bruce'a Dickinsona - Roy Z, a do zespołu ściągnięto młodych, głodnych sukcesów muzyków. Efekt - zniewalający. Tytuł i okładka dają nam jednoznaczny przekaz - powrót do heavymetalowej macierzy. Powrót syna marnotrawnego chciałoby się rzec, przypominając sobie wypowiedzi muzyka sprzed kilku lat. O wszystkim tym słuchamy w tekście utworu tytułowego, gdzie Halford śpiewa między innymi o tym, że pozbył się wszelkich demonów, zmierzył się ze swoją przeszłością i nie ma już żadnych przeszkód do pokonania. //I tried to look too far head and saw the road go to my past instead// - słyszymy. I to wszystko widoczne jest w zgromadzonej tu muzyce. Pełnej witalności, pasji i świeżości. Słychać, że Halford straszliwie tęsknił do takiego grania - kilkuletni post zrobił swoje. **Resurrection** to dzieło bez wypełniaczy. Od startowego painkillerowego //Resurrection//, autobiograficznego //Made in Hell// po cudownie rozpędzony //Saviour// z fenomenalnym refrenem słuchamy heavy metalu z najwyższej półki. Heavy metalu, który wydawać się mogło zniknął bezpowrotnie w czeluściach lat 80-tych. Ciężko usiedzieć w miejscu słuchając tej płyty, zabójcza dawka energii, bujające riffy, chwytliwe melodie i refreny oraz doskonała forma wokalna głównego bohatera. Wszystko według dobrze znanych, sprawdzonych przepisów, wszystko w klasycznych ramach. Ale zarazem wszystko to niezwykle ożywcze, oferujące to, co w heavy metalu najlepsze. Weźmy takie //Slow Down// - prosty, bujający riff, tradycyjny refren, obowiązkowe zwolnienie w środku. Ale jak to jest zaśpiewane, jak to jest wykonane! Tego się słucha z wypiekami na twarzy! I tak jest tu przez cały czas. Chwilę na refleksję mamy tylko w znakomitym wstępie do //Silent Screams//, trochę tylko szkoda, że mocniejsza część tego utworu nie jest już tak przekonywująca. Warto odnotować, że jedna z kompozycji - na tle reszty dość spokojna, acz niepozbawiona rockowego pazura //Twist// jest autorstwa Boba Halligana Jr., twórcy takich numerów **Judas Priest** jak //(Take These) Chains// czy //Some Heads Are Gonna Roll//. Oraz, że utwór //The One You Love To Hate// to duet Halforda z Brucem Dickinsonem, który wypada znakomicie. **Resurrection** śmiało można stawiać obok największych albumów gatunku. Szkoda tylko, że jest to jedna z bardzo niewielu współczesnych płyt, o których można tak napisać.
Data dodania: 01-01-2012 r.

Resurrection

Halford

Data wydania: 2000

Wytwórnia: Metal-Is Records

Typ: Album studyjny

Producent: Roy Z

Gatunki: