10 / 10
Maciej WilmiĹski
Pierwsza reakcja - zaskoczenie lub oburzenie. Jedna płyta na koncie i już koncertówka? Najbardziej bałwochwalczy i zaślepieni fani **Judas Priest** już w momencie jej zapowiedzi wypisali tony jadu na internetowych forach, kreśląc wizję bezwstydnego syna marnotrawnego, który po klęsce solowych prób postanowił odcinać kupony odgrzewając stare kotlety. Tymczasem po wcześniejszym wysłuchaniu **Resurrection**, a następnie tej koncertówki konkluzja może być tylko jedna - wstyd byłoby nie nagrać tej płyty. Halford z zespołem są tu po prostu w olimpijskiej formie.
**Live Insurrection** to dwupłytowe metalowe święto. Znakomite kompozycje odegrane i zaśpiewane po prostu idealnie, do tego świetna produkcja, wspaniale oddająca żywiołowość publiczności i atmosferę występów. Repertuar wprost wymarzony. To, co najlepsze z **Resurrection** (//Resurrection//, //Made in Hell//, //Slow Down//, //Cyberworld// czy //The One You Love To Hate//, gdzie nie zabrakło Bruce'a Dickinsona), mocniejsze uderzenie w postaci trzech pierwszych utworów z debiutu **Fight** i nieśmiertelne klasyki spod znaku **Judas Priest** (z //Tyrant//, //Metal Gods//, //Breaking the Law// i //The Hellion/Electric Eye// na czele). Są i utwory mniej znane i zaskakujące (//Genocide// z debiutu **Judas Priest**, znakomite bonusy z **Resurrection** //Sad Wings// i //Hell's Last Survivor// czy w końcu //Light Comes Out to Black// z soundtracku do "Buffy: postrach wampirów"). Nie ma mowy, żeby ktoś poczuł się rozczarowany brakiem jakiegoś utworu. Wszystko to wykonane z wyraźnie słyszalną ogromną pasją, zaśpiewane głosem ostrym jak brzytwa ze znakomicie odnajdującym się także w repertuarze spoza **Resurrection** zespołem. Słuchając głosu Halforda ze swobodą poruszającego się po najwyższych rejestrach, drapieżnie śpiewającego agresywne wersy, aby po chwili przejmująco i z uczuciem wyśpiewać liryczne wersy //Silent Scream// ciężko nie być pod wrażeniem.
Warto podkreślić, że album udowadnia jak znakomitą płytą jest **Resurrection** - utwory z tej płyty brzmią tu po prostu jak klasyki i w niczym nie odstają od judaspriestowych evergreenów. A mówimy przecież o numerach wydanych ledwie rok wcześniej...
Może trochę na siłę na koniec dostajemy jeszcze trzy utwory studyjne. Nie lubię takich zabiegów, psuje to trochę spójność materiału - po zakończeniu //Tyrant// w pełni usatysfakcjonowany odłożyłbym płytę na półkę. A tak nagle jesteśmy wyrwani z kontekstu i mamy wrażenie, jakby zaczęła się kolejna płyta. Szkoda, nawet mimo tego, że są to rzeczy naprawdę udane. Najpierw drapieżny, thrashowy //Screaming in the Dark// zapowiadający kierunek kolejnej solowej płyty, a potem dwa B-side'y z repertuaru **Judas Priest**. Prosty, dynamiczny //Heart of a Lion// w nowoczesnym brzmieniu z niezwykle chwytliwym refrenem lśni niczym klasyk, natomiast bezbarwna ballada //Prisoner of Your Eyes// również po liftingu sporo zyskuje.
Mistrzostwo świata !!
Data dodania: 01-01-2012 r.