8 / 10
Marcin Budyn
Gdyby ktoś poprosił mnie żebym wymienił jeden, jedyny utwór, który jest dla mnie esencją rocka lat osiemdziesiątych to bez zastanowienia wskazałbym na //The Final Countdown//. Może nie jest to mój ulubiony numer, nagrano w tej dekadzie rzeczy które cenię wyżej i darzę większą sympatią. Ale to właśnie ten, sztandarowy utwór zespołu **Europe** ze swoim klawiszowym motywem przewodnim, galopującym rytmem, triumfalną melodią i elektryzującą solówką stał się dla mnie hymnem tamtej epoki, przywołującym nie tylko własne, osobiste wspomnienia, ale i obraz długowłosych facetów w skórach, którzy sprawili, że rock dominował wówczas na światowych scenach i w telewizji.
Zaraz po utworze tytułowym, **Europe** serwuje swój drugi wielki hit: //Rock the Night// - kolejny hardrockowy przebój który doczekał się sporej sympatii sympatyków zespołu i nie tylko. Ale po jakimś czasie mija roztoczony już na samym początku czar //The Final Countdown//, podtrzymany niejako przez //Rock the Night// i w pewnym momencie nowy styl muzyki **Europe**, nastawiony na szturm na listy przebojów zaczyna działać zdecydowanie na niekorzyść zespołu.
O ile pierwsze dwie płyty **Europe** zawierały utwory mające bardzo heavymetalową strukturę, to teraz zdecydowanie słychać że gitarowa moc zmiękczona jest przez klawiszowo-syntezatorowy akompaniament, nawet solówki wykonane są na syntezatorach (//Danger on the Truck//). Niektóre "rockery" są dość miękkie, przyjazne dla komercyjnych stacji radiowych (choćby //Cherokee//, //Time Has Come// i //Ninja//, choć tutaj akurat czadu daje w trakcie swojej solówki Norum). Tempest dość często "przysładza" swoim śpiewem i wydaje, zwłaszcza na początku utworów (między innymi //Cherokee// czy //Danger on the Truck//), okrzyki, które zapewne miały na celu wywoływanie histerii wśród nastoletnich fanek.
Nie można nie wspomnieć o balladzie //Carrie//, która było nie było - trzecim miejscem na amerykańskiej liście pobiła sam //The Final Countdown//. Utwór ma niezaprzeczalny urok i klasyczne brzmienie rockowej ballady z lat 80-tych. Dziś już nieco zapomniany, ale niegdyś wszechobecny w rozgłośniach radiowych. Z pewnością należy do mocniejszych punktów na płycie.
Dla wielbicieli glam metalu z pewnością jest to prawdziwa skarbnica wpadających w ucho żwawych, rockowych przebojów i absolutna klasyka gatunku, której wstyd nie znać.
Data dodania: 01-01-2012 r.