8 / 10
RafaĹ Biela
Nie sądzę, żeby celowym było roztrząsanie po raz kolejny, czy to pierwsza płyta thrashowa w historii, czy też ten gatunek narodził się wcześniej. Jakkolwiek by nie było, nie zmienia to faktu, że **Kill’Em All** to album niezwykle ważny. Panie i panowie, oto **Metallica** – świat muzyki nigdy już nie będzie taki sam.
Pierwotny, rdzenny thrash metal od początku do końca. Dziki i nieokiełznany, piekielnie szybki. To właśnie zawrotne tempo jest tym, co już od pierwszych dźwięków świadczy o wyjątkowości tej muzyki. Najpierw //Hit The Lights//, czyli krótki, hałaśliwy wstęp i jazda w niespotykanym dotąd tempie. Zwraca uwagę niezwykle precyzyjna gra gitarzystów – każde uderzenie kostki jest tu idealnie w tempo, a riffy cięte są ostro i bezlitośnie. Podobnie solówki Kirka Hammetta, który co prawda korzysta z pracy swojego poprzednika Dave’a Mustaine’a, ale trzeba przyznać, że jakość techniczna wykonania robi wrażenie. Obrazu dopełnia szaleńcza gra perkusji i opętańczy wrzask wokalisty: niegrzeczny, brzydki, a jednak generujący chwytliwe, wpadające w ucho melodie. Wszystko to naładowane jest ogromną dawką energii i brutalności. Obecność brudu i agresji tu zawartej zwykło się przypisywać oddziaływaniu punk rocka. Gdzie indziej za to należy szukać inspiracji dla skomplikowanej struktury utworów, dużej ilości ciekawych riffów i ciągłych zmian tempa – to fascynacje New Wave Of British Heavy Metal, przywiezione przez Larsa Ulricha z wojaży po Europie. Tak mniej więcej wygląda thrash metal, zdefiniowany tak całkiem po prostu przez zespół **Metallica** na tej płycie.
Właściwie każdy z zawartych tu utworów zasługuje na kilka słów komentarza. Są te piekielnie szybkie, najbardziej kojarzące się z thrashem, jak fantastycznie przebojowy i powalający czadem //Whiplash//, wspomniane //Hit The Lights// z dość skomplikowanym riffowaniem, //Phantom Lord//, //No Remorse// czy najszybsza w całym zestawie, nieprawdopodobna wręcz //Metal Militia//. Ale **Kill’Em All** to nie tylko superszybkie tempa. Kultowe już //Seek And Destroy// jawi się jako prawdziwy metalowy hymn, zagrany w średnim (w porównaniu do poprzedników) tempie, za to z oszałamiającą ilością wzorcowych wręcz gitarowych patentów, na których wychował się niejeden gitarzysta. A to wszystko poparte świetną linią melodyczną, która sprawia, że ten utwór to najprawdziwsza, przebojowa piosenka. Przy tej dawce czadu, to naprawdę niesamowite. Dość egzotyczną ciekawostkę stanowi z kolei //Anathesia (Pulling Teeth)//, czyli ponad czterominutowa... basowa solówka Cliff’a Burton’a. Doprawdy, nietuzinkowy to był zespół.
Istotnym, choć niezbyt chwalebnym elementem tej płyty są też specyficzne teksty. **Metallica** pokazała imponującą dojrzałość muzyczną, ale zupełnie zabrakło tego elementu w materii tekstowej. Tematyka utworów jest prosta i mało ambitna. Opowiadają one, jak to fajnie jest grać w zespole metalowym – najważniejszą wartością jest dobra zabawa, a otaczane czcią jej atrybuty to alkohol, motor i skórzana kurtka. Co ciekawe, ten niewyszukany, szczeniacki etos ma swój nieodparty urok, który na pewno doceni każdy fan, nawet ten bardziej wymagający. Trzeba tylko wczuć się w klimat.
Tak naprawdę, ciężko mówić o prawdziwych wadach tego wydawnictwa. Jedyna, jaka przychodzi mi do głowy, to płaskie, zupełnie nieudane brzmienie. Aż strasz pomyśleć, jak zabrzmiałoby to wszystko przy odpowiednio potężnej, profesjonalnej produkcji. Ta, która jest, razi niestety amatorszczyzną. Całość ma za mało basu, a za dużo sopranu, gitary dziwnie szeleszczą, kontrowersyjny jest też pogłos nałożony na wokal Hetfielda. Ale słuchając tego dziś, możemy za to wczuć się dokładnie w niemal garażowy klimat całości, co też ma swój urok.
Nie sądzę, żeby była możliwa obiektywna ocena takiej płyty. Na pewno nie jest ona najlepsza w repertuarze zespołu, ale też nie sposób jej nie doceniać. Poza wartością muzyczną, niesie za sobą także ogromną wartość historyczną. Nikt nie ma pojęcia, jak dziś wyglądałaby muzyka rockowa, gdyby w 1983 roku czterech amerykańskich małolatów nie popełniło pod dumnym szyldem **Metallica** albumu **Kill’Em All**. Tak więc czapki z głów, proszę państwa.
Data dodania: 01-01-2012 r.