7 / 10
PaweĹ Chmielowiec
Wśród fanów Davida Lee Rotha popularna jest opinia, że na tym albumie, wokalista zbliżył się do tego co tworzył za czasów współpracy z **Van Halen**. I nie chodzi wcale o czasy popularności syntezatorów i przebojów w stylu //Jump//, a o korzenie zespołu – surowy, pełen czadu hard rock. Czy tak jest w rzeczywistości? Niezupełnie. Materiał na //**DLR Band**// powstawał w różnych konfiguracjach personalnych, z różnymi gitarzystami i to głównie ich udział decydował o ostatecznym profilu muzyki.
Twórczość bliską wczesnemu **Van Halen** zaproponował skład z gitarzystą Johnem Lowery. Podobno ten nikomu nieznany młokos sam zgłosił się ze swoimi pomysłami do Rotha, a ten z zachwytem go (je?) przyjął. Powstało sześć zachwycających numerów, które pokazują Lowery'ego jako gitarzystę o wspaniałej fantazji i umiejętnościach. Jego gitarowa pirotechnika błyskawicznie przywodzi na myśl Eddiego Van Halena z najlepszych lat. //Slam Dunk!// otwiera płytę i rzeczywiście brzmi jak stare **Van Halen**. David szaleje jak za najlepszych lat, co tylko potwierdza, że wizerunek dojrzałego rockmana na płycie //**Your Filthy Little Mouth**// był przybraną maską. Pozostałe kawałki z Lowerym także powalają. Nie brakuje w nich świetnych refrenów (//Blacklight//) oraz czadu (//Counter-Blast//, //Relentless//). Te numery to absolutnie najlepsza, najbardziej zwariowana część //**DLR Band**//.
Roth przedłużył także współpracę z gitarzystą Terrym Kilgorem, którego mamy tu w pięciu nagraniach. Oczywiście są one spokojniejsze i nawiązują do stylistyki //**Your Filthy Little Mouth**//. Mniej hulania - więcej bluesa, ogłady i finezji. To oblicze jest mniej ciekawe, jednak i tutaj coś znajdziemy. Fajne, Page'owsko brzmiące partie gitary w //Going Places...// (szkoda, że nic poza tym) czy w całości rewelacyjny //Black Sand//. Ostatni gitarzysta to Mike Hartman. Zagrał w //King Of The Hill// i //Indeedido//. Pierwszy dosyć ciężki z ładnymi solówkami, drugi... powiedzmy, że typowy, solowy Roth.
Końcówka lat 90. to nadal nienajszczęśliwy czas dla ex-wokalisty **Van Halen**. Słabsze notowania zmusiły Davida do wydania płyty niezależnie, co odbiło się na fatalnej dystrybucji (w Polsce album był nie do kupienia). Oczywiście poszła za tym słaba sprzedaż albumu, chociaż recenzje były przyjazne i zazwyczaj lepsze od wydanego w podobnym czasie //**Van Halen III**//. Druga sprawa. Sam artysta był w słabej formie wokalnej. Chociaż zapragnął zabrzmieć jak przed laty to słychać, że głos już nie ten, a śpiewanie wyższych partii przychodzi mu z trudem. Ogólnie //**DLR Band**// to ciekawy materiał, acz zbyt bałaganiarski i trochę nierówny (słabiutka końcówka).
Data dodania: 01-01-2012 r.