5 / 10
Marcin Budyn
Zastanawiam się czy z **Nazareth** nie było tak, że zamiast na jakość to poszli na ilość... Patrzymy na daty wydania ich płyt i widzimy, że w ciągu czterech lat wydali aż sześć albumów! Ktoś złośliwy mógłby stwierdzić, że sporą część ich twórczości stanowią przeróbki cudzych hitów i coś w tym jest, bo chociażby na //**Play'N'The Game**// na dziewięć tytułów zawartych na oryginalnej wersji płyty znajdują się aż cztery covery!
Może zacznę od pozytywów: **Nazareth** wciąż grają swoje i to na pewno jest plus. Ale już numer jeden na albumie //Somebody to Roll//, choć to porcja solidnego, rasowego hard rocka, niczym szczególnym się jednak nie wyróżnia. Podobnie można się wypowiedzieć o //Born to Love// i //L.A. Girls//. Tymczasem **Nazareth** sięgnęli do rhythm'n'bluesa i wzięli na warsztat przebój **Joe Texa** //I Want to (Do Everything For You)// i w sumie dobrze się stało, można się trochę pokołysać. //I Don't Want to Go on Without You// **The Drifters** to ewidentnie próba nagrania kolejnego //Love Hurts//, jest to bardzo podobny klimat, choć już nie ta ekspresja. Trzeci cover - //Down Home Girl// nie wnosi nic do płyty, zaś czwarty - //Wild Honey// wręcz irytuje.
Gatunkowo //**Play'N'The Game**// to kolejna porcja hard rocka w wykonaniu szkockiego kwartetu, tym razem jednak zespół nie ma nic specjalnego do zaprezentowania poza solidnym rzemiosłem. Trudno wyróżnić mi choć jeden utwór, do którego miałbym ochotę od czasu do czasu wrócić. Jeśli patrzeć na dokonania zespołu w latach siedemdziesiątych to z pewnością ten album to jedna z najsłabszych pozycji w jego dorobku.
Data dodania: 01-01-2012 r.