5 / 10
Marcin Budyn
Druga solowa płyta **Richiego Sambory** brzmi rozczarowująco. W zasadzie większość materiału to poprockowe piosenki, które swoją drogą mogłoby równie dobrze nagrać współczesne **Bon Jovi**. Nie ma tu za bardzo bluesa, który zdominował pierwszą solową płytę **Sambory**, są za to lekkie piosenki, gładkie refreny, żeńskie chóry i tym podobne. I kompletnie żadnej kompozycji, która jako przebój stanowiłaby konkurencję dla //Ballad of Youth// znanej ze //**Stranger In This Town**//.
Na początek mamy dwie pogodne, miłe dla ucha, energiczne piosenki w sam raz do popwego radia: //Made in America// i //Hard Times Come Easy//. Potem następuje długa i mdła ballada //Fallen From Graceland// i z utworu na utwór płyta zaczyna być już męcząca. Trochę może bardziej zapada w pamięć patetyczna ballada //All That Really Matters//, która jednak i tak brzmi gładko i popowo, w ucho gdzieś tam może wpadnie żwawy //Chained//, a w międzyczasie skrajną irytację wywołuje przetworzony głos Richiego w //You're Not Alone// (w dodatku ten miauczący refren!). Całkiem przyjemnie za to wypada kończący album, tytułowy numer z pędzącym rytmem i ciepłą, chwytliwą melodią, który brzmi bardzo w stylu **Bon Jovi**.
Trochę ratuje sytuację //Who I Am//, w którym w końcu mamy porcję potężnych gitar na wstępie utworu, emocjonalny śpiew Richiego i zgrabne balansowanie między mocniejszym uderzeniem, a spokojniejszymi partiami. Jest to na pewno najlepszy, najbardziej gitarowy i najbardziej niebanalny numer na płycie. W końcu jest to coś na miarę poprzedniego, bardzo dobrego albumu **Sambory**. Kołyszący, bluesujący jest //Downside of Love//, aczkolwiek nie jest to coś równie emocjonującego jak //Stranger in This Town//. I analogicznie można podsumować cały album.
Data dodania: 12-02-2012 r.