6 / 10
Marcin Budyn
Zaletą pierwszej koncertowej płyty **Angel Witch** jest niesamowita energia i moc płynąca ze sceny - pod tym względem jest to na pewno najbardziej elektryzujące wydawnictwo live tego zespołu. Utwory wykonane są z wykopem, instrumenty brzmią potężnie... Szkoda, że produkcja jest mierna i momentami muzyka Brytyjczyków brzmi po prostu bałaganiarsko i chaotycznie. Osobną sprawą są kwestie wokalne, bo choć dobrej kondycji i mocnych strun głosowych Kevinowi Heybourne'owi nie sposób odmówić, to chwilami śpiewa on bardzo niedbale.
Jednak trzeba podkreślić, że mimo nie najlepszego brzmienia utwory robią wrażenie. Czy jest to zagrany na początek //Angel of Death//, czy wywołujące dreszczyk //Sorceress// (w trakcie którego Kevin Heybourne wciela się w rolę solisty), czy //White Witch//, jest to naprawdę mocna porcja metalu. Trochę poniżej oczekiwań wypada za to nieco niedbale wykonane //Angel Witch// oraz nieco kwadratowe w tym przypadku //Confused//. Są też trzy nieobecne na pełnych albumach, aczkolwiek świetnie znane fanom grupy, utwory: //Baphomet//, //Extermination Day// i //Flight Nineteen//, z których zwłaszcza ten pierwszy wykonany jest z iście piekielnym impetem.
Album, podobnie zresztą jak pozostałe wydawnictwa koncertowe **Angel Witch** adresowany jest przede wszystkim do fanów grupy, chcących posłuchać swoich ulubionych utworów w wersji "na żywo". A że są tu największe klasyki zespołu, które wykonane są z wykopem i z pasją to bardziej zmobilizowani słuchacze pewnie przymkną oko na kiepską produkcję płyty.
Data dodania: 01-03-2012 r.