6 / 10
Karol Tyszkiewicz
W połowie lat 90. zawrotna kariera **Guns N' Roses** w wyniku personalnych animozji chyliła się ku upadkowi. Muzycy, którzy kilka lat wcześniej nagrali materiał współtworzący kanony rocka, nie potrafili już dłużej ze sobą wytrzymać i poczęli poszukiwać realizacji własnych koncepcji artystycznych. Slash, co naturalne z racji swojej specjalizacji, będący zwolennikiem bardziej gitarowego brzmienia stanął na czele zespołu zawiązanego pod nazwą **Slash's Snakepit**. W projekt zaangażowali się koledzy z macierzystego zespołu - Matt Sorum i Gilby Clarke, a skład uzupełnili Mike Inez oraz Eric Dover. W roku 1995 ten doborowy skład wydał album //**It's Five O'Clock Somewhere**//.
Na krążku znalazło się czternaście utworów, a większość z nich utrzymana jest w estetyce typowego amerykańskiego hard rocka, czego najlepszymi przykładami są //Take It Away// czy //Doin' Fine//, ale znajdziemy tu także sporo bluesa, w otwierającym płytę, świetnym //Neither Can I// czy folkowe brzmienia utrzymane w klimacie chociażby **Pride And Glory** w //Beggars & Hangers-On//. Obok kompozycji bardzo udanych jak //Monkey Chow// czy //Soma City Ward//, których echa można usłyszeć w późniejszej twórczości **Velvet Revolver**, na albumie znalazły się także mało ciekawe zapchajdziury jak //Good to Be Alive// czy //Be the Ball//. Z ciekawostek troszkę wyłamujących się z konwencji tego wydawnictwa wyróżnić można także instrumentalny jam //Jizz Da Pit// oraz znakomitą balladę //Back and Forth Again// z wyraźnie akcentowanymi partiami klawiszy i gitary akustycznej.
Całość wykonana jest na bardzo przyzwoitym poziomie, co jest oczywiste z uwagi na firmujące to przedsięwzięcie nazwiska. Slash z właściwym sobie kunsztem nasyca każdy utwór ciepłymi i głębokimi brzmieniami Gibsona. Niestety, jeśli chodzi o partie solowe, to nie odnajdziemy tu monumentalnych popisów, które mogłyby się stać elementarzem dla następnych pokoleń gitarzystów. Wokal Dovera absolutnie poprawny i dobrze korespondujący z klimatem płyty ale pozbawiony charyzmy i nie zapadający w pamięć. Pozostali muzycy pozostają w tle bezbłędnie wykonując swoje zadania.
Choć całokształt wydaje się przekonujący i faktem jest, że otrzymujemy porcję solidnego rocka, to jednak pozostaje uczucie pewnego niedosytu. Slash w swoich wcześniejszych dokonaniach objawił nieprzeciętny talent i ustawił poprzeczkę bardzo wysoko. W tym kontekście oczekuje się od niego po prostu więcej.
Data dodania: 17-05-2012 r.
Slash's Snakepit
Data wydania: 1995
Wytwórnia: Geffen
Typ: Album studyjny
Producent: Mike Clink, Slash
Gatunki:
- hard rock >>
- blues rock