5 / 10
Marcin Budyn
Większość utworów zebranych na //**Joint Forces**// nie odbiega zbytnio od tego co było na poprzednich dwóch albumach z Moorem, choć może jest tu większy nacisk na chwytliwe refreny, a pojawiają się też instrumenty klawiszowe. Droga którą poszedł **Samson** przypomina kierunek w jakim podążył w latach 80. zespół **Nazareth**. Część utworów utrzymana jest w średnim tempie i zagrana niezbyt jest forsownie (//Tramp//), od czasu do czasu pojawia się galopujący rytm (//Burning Emotion//) czy odrobina AOR-u (//No Turning Back//). Nie brakło też, zgodnie z ówczesną modą, ballady, którą jest umieszczona na końcu płyty, nieco łzawa //Reach out to Love//.
Dla odmiany //The Chosen Few// to szybka, ostra metalowa jazda w stylu **Judas Priest** choć i tu nie brak bardzo melodyjnego, śpiewnego refrenu. Numer ten pojawia się na początku i nastawia do innego słuchania niż się to potem okazuje. Z mocniejszych rzeczy jest też niezbyt przekonujący //Tales of the Fury// i tylko odrobinę lepszy //Russians Are Coming// z chóralnym refrenem. Nastawieni na heavy metal fani **Samson** spokojnie mogą więc po pierwszym numerze z czystym sumieniem wyjąć płytę z odtwarzacza.
Z wyróżniających rzeczy wymienić można jeszcze //That Ain't All// z fajnym, niespokojnym klimatem (słychać tu podobieństwo do //Dallas 1.P.M.// **Saxona**), ale generalnie jest to wyjątek potwierdzający, że //**Joint Forces**// to nierówna płyta. Kilka ciekawych numerów i parę fajnych melodii się tutaj co prawda znajdzie, niemniej ten nieco na siłę wydany album wielkiej chwały Paulowi Samsonowi i jego kolegom nie przynosi.
Data dodania: 27-07-2012 r.