8 / 10
Marcin Budyn
I stało się! Choć wielu już w to nie wierzyło, **Angel Witch** wydał swoją czwartą pełną płytę studyjną! I jest to bardzo dobra wiadomość dla fanów, bo na tej płycie czuć w końcu (po 32 latach!) klimat debiutanckiego albumu //**Angel Witch**// i bynajmniej nie tylko z powodu faktu, że niektóre kompozycje (przede wszystkim //Into the Dark//) pamiętają jeszcze tamte stare czasy. Nowe utwory "Wiedźmy" są drapieżne, metalowe, pełne szalonych solówek i gitarowych zagrywek, opatrzone charakterystycznymi dla //**Angel Witch**// nieco pogmatwanymi melodiami, a od czasu do czasu pojawia się mistyczny klimat budowany przez spokojne, gitarowe harmonie. Należy też dodać, że Heybourne jako wokalista radzi sobie całkiem nieźle, inna sprawa, że nie ma tu już tak dzikich wrzasków jakie zdarzały mu się na płycie debiutanckiej. Co istotne, pod względem brzmieniowym jest tu znacznie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej w przypadku tego zespołu: gitary są mięsiste, perkusja przestrzenna, a całość selektywna.
Kiedy jednak bliżej przyjrzeć się ośmiu tytułom zebranym na albumie //**As Above, So Below**// to jednak już przypominają się złośliwe komentarze, że Kevinowi Heybourne'owi inwencja twórcza skończyła się na debiutanckiej płycie, bowiem tylko cztery utwory to nowy materiał, cztery zaś pochodzą ze starych czasów a jeden z nich, //Guillotine// pojawił się o zgrozo już wcześniej na płycie //**Frontal Assault**// z tym, że tam był zatytułowany //Rendezvous with the Blade//.
Niemniej, trzeba też przyznać, że Heybourne'owi jednak zdarzają się przebłyski nieprzeciętnego talentu kompozytorskiego, co słychać przede wszystkim w utworze //The Horla//. W zasadniczej części jest to ballada z niezwykle ujmującą melodią i wspaniałym, pełnym tajemniczości klimatem, znów przywodzącym na myśl materiał z pierwszego albumu. W końcowej części utwór nabiera heavymetalowej mocy i z pewnością to jest utwór na jaki warto było czekać przez te wszystkie lata.
Są szybsze, bardziej czadowe numery: rozpędzony //Geburah//, galopujący //Witching Hour//, strzelający iskrami //Upon This Cord//, dobre wrażenie pod względem czysto muzycznym robi też wspomniany już //Guillotine// i trzeba przyznać, że w tej wersji imponuje iście piekielną mocą i chyba można przymknąć oko na fakt, że to stary i znany numer. Udał się otwierający album, pochodzący z połowy lat 80. //Dead Sea Scrolls//, ze świetnym intro, śpiewnymi melodiami i energicznym, soczystym gitarowym riffem. Podobać się może utrzymany w średnim tempie melodyjny //Into the Dark//, gdzie na koniec pojawia się, jak to czasem się zdarza w kompozycjach Heybourne'a: gwałtowne, nieco chaotyczne przejście. A na koniec albumu dostajemy kolejny dowód, że inwencja twórcza nie uleciała jeszcze całkiem z Kevina Heybourne'a - //Brainwashed// w którym dominuje motoryczne, metalowe granie, ale są też i melodyjne zaśpiewy, i klimatyczne harmonie.
Historia zatoczyła koło i **Angel Witch** nagrali album zdecydowanie nawiązujący do tego, czym zaimponowali w swoim debiucie. Można narzekać, że zespół aż nadto czerpał ze starych pomysłów. Nie wszystkim będzie się podobać to, że w kompozycjach Heybourne'a wdziera się momentami nieco chaosu. Ale to akurat składa się właśnie na urok **Angel Witch**. Dużym plusem albumu jest w końcu to, że materiał z //**As Above, So Below**// to po prostu prawdziwy, pozbawiony wpływu współczesnych trendów heavy metal, grany na poziomie zaawansowanym. I warto to docenić.
Data dodania: 27-07-2012 r.