8 / 10
Marcin Budyn
Trudno cały czas utrzymać się na topie. Przekonały się o tym chociażby **Kiss** i **Aerosmith**, które rządziły na amerykańskiej scenie rockowego grania w połowie lat 70., pod koniec dekady zaliczyły jednak kryzys, podczas gdy fani rocka zwrócili się w kierunku takich grup jak **Van Halen** (nota bene odkryty przez Gene'a Simmonsa). Na przełomie lat 70. i 80. pojawił się heavy metal, pełen dynamiki, intensywnego riffowania, efekciarskich solówek i - co nowością w zasadzie nie było - kładł nacisk na zapadające w pamięć, bardzo melodyjne refreny.
W tę stronę poszedł **Kiss** na albumie //**Creatures Of The Night**// i już początek materiału obwieszcza, że mamy do czynienia z nowoczesnym , heavymetalowym graniem. W tytułowym utworze wita słuchacza maszynowy riff i efektowna partia gitary solowej, zupełnie różna od stylu, jakim częstował nas dotąd Ace Frehley. I trudno by było inaczej, bo choć "Spaceman" widnieje na kopercie albumu, to partie gitarowe wykonują tu już inni gitarzyści (przede wszystkim Vinnie Vincent), w tym przypadku jest to Steve Farris.
Fajnie wypada chociażby taki //Danger// gdzie mamy mocne riffowanie, rozpędzony rytm i szalenie melodyjną linię wokalną Paula Stanleya. Albo kończący album drapieżny//War Machine//. Ale prawdziwą gratką dla fanów jest //I Live It Loud//, wykrzyczany, sztandarowy koncertowy hymn **Kiss** z lat 80., który można nazwać młodszym kuzynem //Rock and Roll All Nite//. W roli frontmana występuje tu Gene Simmons. A zaraz potem uwagę przykuwa, nastrojowa, kołysząca ballada //I Still Love You//, pełna emocji, z ekspresyjnym śpiewem Paula Stanleya, w której nie brak i rockowego żaru. Brawo, panowie!
Po kilku latach błądzenia i eksperymentów, wreszcie pojawił się materiał na miarę oczekiwań fanów **Kiss**.
Data dodania: 06-11-2012 r.